Ostrzeżenie: Uprzedzam, że rozdział zawiera sceny +18, więc jeśli nie masz ochoty na tego typu treści grzecznie opuść miejsce mojej zacnej wyobraźni.
_
Pocałunek.
Cudowny trik natury, żeby przestać mówić, kiedy słowa stają się zbędne. *
W przypadku dwóch namiętności, jakie reprezentowali główni bohaterowie wniosek wysunięty powyżej był jak najbardziej trafny.
Harry Styles, czyli zakręcona czupryna z garścią pragnień w ręce, które urzeczywistnić mogły się tylko przy pomocy Louis'a.
Louis Tomlinson, czyli elegancik z piramidą marzeń w sercu, które stawały się realne dzięki każdemu, kolejnemu spotkaniu z Harrym.
Dwa charaktery, dwa serca, dwa światy. A tak zależne od siebie.
- Loueh, patrz. - powtórzył cicho Harry wskazując na coś palcem.
Jednak szatyn nie mógł ot tak powrócić do rzeczywistości. Wciąż dryfował gdzieś w sferze marzeń, nadal czując na swoich ustach smak młodszego chłopaka. Nie mógł uwierzyć, że właśnie doszło do spełnienia jednej z jego wygórowanych fantazji. Nie mógł uwierzyć, że choć przez chwilę był dla kogoś ważny.
- Kevin ? - pytający głos Louis'a wydał się zbyt oczywisty.
Harry zmarszczył czoło okazując tym samym swoje zdezorientowanie. Jego serce przyspieszyło bicie. Wraz z szatynem podbiegł do leżącego kilka kroków od nich chłopaka. Piosenkarz nie miał pojęcia kim jest zalany blondyn. Wyglądał uroczo, ale z pewnością przekroczył odpowiednią dawkę alkoholu. Podczas, gdy Louie próbował złapać z nim jakiś kontakt Harry chaotycznie krążył po korytarzu.
- Hej Hazz, pomóż mi! - ciepły, przesączony uczuciem głos Tomlinsona sprawił, że po ciele Loczka przeszły ogromne ciary.
- Jak mnie nazwałeś? - mruknął zawstydzony Harreh, próbując ukryć dłońmi policzki.
- Przepraszam..ja.. - zaczął tłumaczyć Lou, ale Styles przejechał kciukiem po jego twarzy dając mu tym samym znak, że wszystko jest w porządku.
Chwilę później zajęli się półprzytomnym chłopakiem. Na jego twarzy widniały drobne szramy i zadrapania. Niektóre już wyblakły i powoli odchodziły w niepamięć. Jednak niektóre wyglądały przerażająco świeżo. W głowie Hazzy pojawiła się setka teorii na temat owych ran, ale żadna z nich nie była bliska prawdzie.
- Znasz go? - spytał Harry pomagając prowadzić pijanego chłopaka.
- Tak. To mój.. - zamilkł na chwilę nie wiedząc, co powiedzieć - .. mój znajomy.
Może Harry był dotychczas zapatrzonym w siebie, egoistycznym dupkiem sterowanym przez cały sztab managerów. Może i był, ale miał też intuicję. Intuicję, która mówiła mu, że coś tu nie gra, że coś tu jest nie tak. Czyżby Louis go okłamywał?
_
Resztę dnia Hazza spędził na rozmyślaniach odnośnie pocałunku. Nie potrafił skupić się na niczym innym. Ciągle czuł delikatne muśnięcia Louis'a na swoich ustach, czuł jego nierówny oddech i przyspieszone tętno. Pragnął więcej, o wiele więcej, ale obecność nieprzytomnego chłopaka wytrąciła go z tej całej magii. Zdał sobie sprawę, że może już nigdy nie dojść do czegoś podobnego.
Wieczór był ciepły, rejs całkiem przyjemny. Kolejny dzień na statku obfitował w wiele emocji. Kędzierzawy nastolatek wsunął na siebie koszulkę z napisem ' Przeznaczenie jest tuż obok' i wyszedł z pokoju. Właściwie nie miał pojęcia dokąd zmierza, ani w jakim celu. Po prostu jakaś dziwna siła ciągnęła go na główny pokład. Odnalazł wzrokiem bar i skierował się w stronę oświetlonej mini chatki w stylu hawajskim. Usiadł na wysokim z hokerze przyglądając się jednej z wysportowanych dziewcząt. Nie zauważył spoczywającego obok ... Kogo?
- Louis? Ty pijesz? - mruknął ze zdziwieniem widząc jak szatyn przechyla kolejny kieliszek.
- Harry? Jesteś trzeźwy? - odparł w odpowiedzi, próbując zmienić temat.
- Jakie to ma znaczenie? - odburknął młodszy chłopak przewracając oczami.
Na ustach Louis'a pojawił się ironiczny uśmieszek. Ironiczny, ale za razem tak cudowny, że serce Harry'ego o mało nie wyskoczyło z piersi.
- Ma takie samo znaczenie jak to dlaczego ja pije. - oświadczył z dumą, nawiązując do ich pierwszej rozmowy przy basenie. Mimo iż wtedy toczyła się na zupełnie inny temat miała podobny charakter. Wymiana pretensjonalnych zdań w wykonaniu tej dwójki była okropnie urocza.
- Coś podać? - głos barmana wyrwał Styles'a z zamyślenia.
- Po proszę colę z lodem - odpowiedział spokojnie Hazz nie zwracając uwagi na przenikliwe spojrzenie Louisa.
W jego spodniach zaczynało robić się na prawdę ciasno. Nie mógł już wytrzymać napięcia. Z chęcią ulżył by sobie ręką w toalecie, ale uznał, że w tym momencie to niestosowne. Ponadto o wiele bardziej marzył, aby dokonał tego Louie. Tak. To kolejna z jego obrzydliwych fantazji, która rzekomo miała nigdy nie dojść do skutku. Pogładził ręką swój policzek, sprawdzając czy jego twarz może zdradzić to o czym myśli. Czuł wzrok szatyna na swoim ciele, czuł jak perfidnie, bez ogródek chłopak lustruje go od stóp do głów. Wcale mu z tym źle nie było. Jako gwiazda musiał przywyknąć do bycia w centrum zainteresowania. Ale zazwyczaj były to piszczące nastolatki albo żądni sensacji dziennikarze. Nigdy, ktoś taki jak Louie. Nigdy. Aż do.. aż do rejsu.
- Dlaczego milczysz? - syknął pijany chłopak trącając Harry'ego w łokieć.
- Myślę. - odburknął loczek próbując ukryć swoje pożądanie.
- O czym? - pytanie Louis'a postawiło go przy ścianie. Czuł, ze ten mur właśnie spada.
- O życiu.. - skwitował krótko Hazz przygryzając dolną wargę.
Louis wtedy poczuł przypływ ciepła. Ten sam przypływ, który towarzyszył mu od chwili, gdy pierwszy raz ujrzał zakręconą czuprynę i te nieziemsko zielone tęczówki. Po raz pierwszy, gdy jego serce zabiło mocniej.
- Myślisz o mnie. - bardziej oświadczył, niż zapytał ukazując szereg białych ząbków.
W głowie Styles'a zawirowało. Poczuł jak skręca go w żołądku. Czuł się jak zakochana nastolatka, mająca stado motyli w brzuchu. Był zakochany?
- Jesteś bardzo pewny siebie. - mruknął Loczek przechylając szklankę z colą. Zimny napój przepłynął przez jego gardło. Poczuł ulgę. Zrobiło mu się nieco lżej.
- Ale mam rację, prawda Harreh? - spytał Louie, przybliżając się do chłopaka. - Jeśli się mylę to powiedz.
W tym momencie podstęp Louisa wypalił, bo Harry za żadne skarby świata nie potrafił zaprzeczyć swoim uczuciom, a tym bardziej skłamać. Myślał o nim. Myślał jak wiele przyjemności mogliby sobie sprawić na wzajem za zamkniętymi drzwiami jednej z kajut. Mogliby.
- Mam Cię Harreh. - podsumował krótko łapiąc dłoń zawstydzonej gwiazdy.
- Jesteś pijany.. - usłyszał w odpowiedzi, ale zbytnio się tym nie przejął.
Chwilę później ręka Louisa spoczywała na kolanie Hazzy i delikatnie je gładziła. Ciśnienie w spodniach chłopaka wzrosło o kilka stopni. Nie wiedział jak długo wytrzyma tę podniecającą sytuację. Nagle zeskoczył z barowego krzesła i próbował odejść, ale Louie w ostatnim momencie złapał pochwycił jego dłoń. Stali teraz w minimalnej odległości pożądliwie spoglądając w swoje źrenice. Mimo iż, starszy chłopak był nieco niższy nie przeszkadzało im to.
- Dlaczego chciałeś uciec ? - wykrztusił w końcu z siebie Louie, wbijając wzrok w podłogę.
- Nie mogłem.. ekhm wytrzymać.. - mruknął zażenowany Harry, mając nadzieję, ze szatyn nie zauważy wybrzuszenia w jego spodniach.
- Chodź. - pociągnął go za sobą w stronę pokoi na dolnym pokładzie. - Chodź do mnie.
Harry zatrzymał się na chwilę i spojrzał na Louis'a. Czy on mówił serio? A może chciał tylko sprawdzić jak szybko dochodzi jego nowy towarzysz? Może to wszystko było ustawione?
Gdy Tomlinson przekręcał kluczyk w drzwiach Harreh całował go po karku próbując ściągnąć zalegające na jego ciele ubranie. Składał delikatne muśnięcia powodując, że atmosfera robiła się co raz gorętsza. Kiedy w końcu znaleźli się w pokoju i upewnili , że nikt nie będzie w stanie im przeszkodzić Louis pchnął Hazzę na łóżko. Chłopak delikatnie opadł na mięciutki materac.
- Jesteś pijany Loueh - mruknął całując jego szyję i wędrując rękoma pod obcisłą koszulkę.
- Jesteś pijany Loueh - powtórzył Louis przedrzeźniając młodszego chłopaka.
- Jutro nie będziesz pamiętał - dodał nie zważając, że szatyna bawią jego wypowiedzi.
- Będę. - szepnął nieoczekiwanie, przygryzając płatek ucha swojego Loczka.
Tak. Swojego Loczka. Bo tej nocy, tego wieczoru na pamiętnym statku, rejs nr 696969 Loczek był jego. Tylko jego, prawda?
Niepotrzebne były słowa.
~ perspektywa: Curly ~
Zerwałem z niego koszulkę odsłaniając tym samym wspaniale wyrzeźbione ciało. Spotęgowało to emocje towarzyszące całemu wydarzeniu. Subtelnie przejeżdżałem ręką po jego torsie. Louie drżał. Był jak mały, nieświadomy chłopiec, ale jednocześnie niesamowicie pociągający oraz pewny siebie. Od zawsze wiedziałem, że jestem bi. Dziewczyny potrafiły sprawić mi niezłą przyjemność i to zwykle w taki sposób odreagowywałem stres. Nigdy nie zdecydowałem się na małe co nie co z facetem. Może dlatego, że dotychczas nie znalazłem tego właściwego? Musnąłem delikatnie usta Louisa oczekując na jakiś ruch z jego strony, ale miałem wrażenie, ze mnie sprawdza. Postanowiłem nie poddawać się. Zrzuciłem swoją bluzkę, po czym zabrałem się za jego rozporek. Ciężko mi szło ściąganie z niego spodni, bowiem wszystko mi utrudniał. Chichotał pod nosem jak idiota, powodując, że zaczynałem się denerwować. Chciałem go jakoś zaskoczyć, dlatego po chwili wstałem i skierowałem się w stronę drzwi. Natychmiast rzucił się za mną blokując przejście. Przeprosił najsłodszym głosem na świecie, prosząc abym nie odchodził. Nie czekał na odpowiedź. Przyparł mnie do ściany i mocno ścisnął za bokserki. Jego druga dłoń powędrowała na moją szyję. Nachyliłem się nieco by złożyć na jego ustach głęboki, zachłanny pocałunek. Pociągnął mnie ze sobą i ponownie pchnął na łóżko. Czułem narastające ciśnienie. Nawet nie wiem kiedy moje spodnie znalazły się w drugim końcu pokoju. Usiadł na mnie okrakiem ocierając swoim przyrodzeniem o moje podbrzusze. Czułem, że zaraz eksploduje. Zachowywał się jakby robił to codziennie. Ale mimo wszystko sprawiało nam to przyjemność. Nie miałem pojęcia do czego dojdzie dzisiejszego wieczoru, nie miałem pojęcia czy do czegokolwiek dojdzie. Leżeliśmy już teraz w samych bokserkach. W pokoju panował mrok. Louis gładził moje pokręcone włosy natomiast ja bawiłem się jego sutkami. Przygryzałem i wykręcałem na wszystkie strony, powodując że jego kolega znacznie uniósł się do góry. Nasza ochota na siebie była ogromna, ale żaden nie chciał popełnić drobnego błędu, który mógłby przekreślić wszystko. Uśmiechnąłem się do niego znacząco, co odebrał jako znak do dalszej zabawy. Jednym ruchem szarpnął moje bokserki i ujął w dłonie pana x wywołując na mojej twarzy jeszcze większe rumieńce. Nie sądziłem, że zachowa się jak rasowa dziwka, ale ku własnym zdziwieniu podobało mi się to. Poruszał ręką w górę i w dół doprowadzając mnie do szaleństwa. Miał tak delikatne dłonie. Sprawiał wrażenie, że to dla niego nic nowego. Na jego twarzy widniał tryumfujący uśmiech. Miał satysfakcję z tego, że właśnie wywijam się po całym łóżku podczas gdy on robi mi dobrze. Nie sądziłem, że gdy robi to chłopak może być aż tak przyjemnie. Teraz wiem, że odnalazłem to, czego szukałem przez te wszystkie lata. Nagle wokół mojego członka poczułem dziwne ciepło. Otworzyłem oczy i ujrzałem jak Louie pochłania mojego kolegę. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wsparłem się na łokciach próbując ustatkować oddech. Niestety było to nie możliwe. Jęczałem jak szalony. Z pewnością goście mijający pokój, w którym właśnie się znajdowaliśmy rzucali nam przed drzwi srogie spojrzenia. Miałem to w dupie. Właśnie w tym momencie najcudowniejszy chłopak robił mi najlepszego loda na świecie. Czego chcieć więcej? Nie mogłem już dłużej wytrzymać, usta Tomlinsona zaciskały się na moim penisie co raz silniej. Czułem, że dochodzę, chciałem powiedzieć, ale spazmy nie dawały mi wykrzesać z siebie żadnego słowa. Louis jednak wyczuł nadchodzące spełnienie. O dziwo nie odsunął się tylko połknął wszystko, co mój kolega dla niego przygotował. Oblizał usta i uśmiechnął się w tak cholernie czarujący sposób, że moje serce traciło rytm. Opadłem na poduszkę łapiąc kilka głębszych oddechów. Położył się obok mnie chwytając w swoje ząbki moją dolną wargę. Poczułem smak spermy. Poczułem swój smak oddając się kolejnym gorącym pocałunkom. Chciałem się odwdzięczyć, ale zatrzymał mnie mówiąc, że ma lepszy pomysł. Nie sądziłem, że się na to zdecyduje nie sądziłem.
~koniec perspektywy~
- Jesteś pewien? - mruknął Harry zaciskając dłonie na oparciu łóżka. Jeszcze dochodził do siebie po najlepszym orgazmie świata, a już za chwile miał doświadczyć kolejnych.
- To zależy od Ciebie Hazz - odparł, nie przestając go całować.
- Chcę, chcę tego. Wejdź we mnie Loueh, proszę, zrób to teraz - wykrzyczał przyciągając go do siebie jeszcze bardziej niż mogłoby się wydawać.
- Spokojnie wariacie - głos pijanego Louisa wracał do normy. Procenty zaczynały powoli ulatywać, a w jego głowie powstawały nowe schematy dotyczące pieprzenia się z Harry'm.
Louis wstał z łóżka i odszukał w walizce nawilżacz oraz opakowanie prezerwatyw. Kiedy zobaczył przerażony wzrok Stylesa poczuł, że musi go jakoś utwierdzić w przekonaniu, że będzie miło.
- Ej, Harreh.. nie bój się - wyszeptał czule, masując opuszkami palców jego tors. - Nie zrobię Ci krzywdy.
- Tylko, że ja.. - zaczął Hazz, ale nie potrafił dokończyć, zwyczajnie słowa nie chciały opuścić jego ust.
- Wiem wariacie, spokojnie. Będę ostrożny. Wystarczy, że powiesz.. to przerwiemy. - uprzedził go Louis próbując rozluźnić sytuację.
Harry był bardzo spięty, bowiem właśnie miało dojść do spełnienia jednej z jego chorych fantazji. Właśnie miał się pieprzyć z najcudowniejszym facetem na świecie. Louis był niemniej podekscytowany, bowiem jego kolega stał na baczność oczekując na wejście w Stylesa.
- Odwróć się.. - wyszeptał przeciągle całując jego spuchnięte usta. - Odwróć się Harreh..
Chłopak posłusznie wykonał ruch i już chwilę po tym w jego oczach zaiskrzyło się. Tommo składał drobne pocałunki wzdłuż jego pleców. Próbował go jakoś uspokoić. Próbował, ale wcale nie było to łatwe. Dla niego seks był codziennością, dla niego był przełamaniem wszelkich barier. Mimo tego ten moment z Hazzą uważał za wyjątkowy, za bardzo wyjątkowy. Nie traktował tego tak przedmiotowo. Był pijany, ale robił to z pełną świadomością.
- Misiu.. musisz się rozluźnić, nie skrzywdzę Cię - szepnął mu do ucha i przejechał ręką po lokowatej czuprynie.
Harry wzdrygnął się w momencie, gdy Louis włożył w niego nawilżony palec. Poczuł lekki ból, ale z czasem przyjemność ogarnęła jego ciało. W momencie, kiedy w jego wnętrzu znajdowały się już trzy rozpalone palce Tomlinsona Harry jęczał z rozkoszy. Zastanawiał się, co będzie kiedy Louis w niego wejdzie. Nie mógł się doczekać.
- Pieprz mnie, proszę. - wyjęczał z rozkoszą.
Od autorki: Hej Koteczki! :* Przepraszam, że wczoraj nie pojawiło się nic, ale miałam dzień pełen wrażeń i bardzo mało czasu, dlatego postawiłam dzisiaj poświęcić kilka godzin na napisanie czegokolwiek. Dla Was. Hmm, przepraszam od razu też, że przerwałam w takim momencie, ale właśnie do moich drzwi zapukali goście. Głupio byłoby im powiedzieć : " ymm sory, muszę dokończyć sex scenę Larry'ego " . Wybaczycie? Sądzę, że takie trzymanie w napięciu daje do myślenia. Ponadto chcę podziękować za te dwadzieścia parę komentarzy. Jesteście cudowni! :) Niedługo wyjeżdżam na dwa tygodnie, więc wtedy wątpie, że cokolwiek dodam. To zależy od tego czy będę miała neta. Hmm, nadal podtrzymuję prośbę PTS ( Przeczytałeś-To-Skomentuj). Kontakt ze mną możecie złapać na tt: @natsdirection . Trzymajcie się! :)
Dedykacja: dla Mariki, słońce Ty moje, zbok <69 <3
* słowa szwedzkiej aktorki Ingrid Bergman .