środa, 10 października 2012

013.


Uwaga: W dalszej części rozdziału znajduje się scena +18, więc jeśli nie masz ochoty czytać to wiesz, co robić :))

Louis nie potrafi kłamać.

Zdał sobie z tego sprawę chwilę po tym jak oświadczył Harry'emu, że to koniec ich gorącego romansu. Zdał sobie sprawę, że Loczek mógł ujrzeć w jego oczach prawdę, ale nie był w stanie jej uzasadnić. Te dni, w których znajdował zapłakanego chłopaka pod swoimi drzwiami były najtrudniejsze do przetrwania. Musiał wtedy udawać, że jest mu to naprawdę obojętne, podczas gdy wewnątrz niego toczyła się odgórna walka między przyzwoitością, a ochotą na małe co nieco. Wiele razy, kiedy z ust śpiącego Harry'ego wydawały się ciche pomruki Louis nachylał się nad nim, by złożyć na jego policzku drobnego całusa lub by po prostu zmierzwić jego idealne loczki. Styles nie mógł wiedzieć, bo wtedy dryfował w sferze snów marząc, by obudzić się w objęciach swojego kochanka.

Ale to było nierealne, bo Louis jasno powiedział mu, że jest beznadziejny.

No może nie dosłownie, ale mimo wszystko Harry był przewrażliwiony całą tą sytuacją.

Próbował uratować coś na czym zależało, coś co sprawiało, że czuł się szczęśliwy. Ale kiedy najprostsze metody nie przynosiły oczekiwanego rezultatu postanowił zaryzykować wszystko. Począwszy od dobrej opinii, czystego sumienia, po karierę i gniew managerów. Nie w głowie mu teraz była trasa koncertowa, którą miał rozpocząć po zakończeniu rejsu. Teraz ważny był Louis. I nikt więcej.
_

Cała czwórka znajdowała się teraz w jednym pomieszczeniu. Harry nie spodziewał się, że Louis przyjdzie do swojego szefa akurat w tym momencie, co on, a Louis nigdy w życiu nie pomyślałby, że spotka w tej części statku swojego byłego kochanka.

Tommo stał z otwartą buzią i wpatrywał się jak dłonie Harry'ego i jego szefa łączą się w pożegnalnym uścisku.

- Będziesz lepszy niż Lou, tak czuję. - szepnął do niego James i puścił mu oczko. Harry miał nadzieję, że szatyn nie usłyszał słów mężczyzny. Niestety, mylił się.

- Jesteś gotowy ? Na co, Harry? - głos Lou brzmiał tak desperacko, że nastolatek nie miał pojęcia, co odpowiedzieć, by zabrzmiało to wiarygodnie.

- Lepiej zajmij się swoim nowym przyjacielem - odburknął Loczek kierując swój wzrok na wysokiego faceta, którego Lou trzymał pod rękę.

- To Nick, jest.. - próbował wytłumaczyć, ale Hazz nie dał mu dojść do słowa.

- Nie interesuje mnie to Louis. Sam powiedziałeś, że będzie tak jakbyśmy się nie znali. No to.. żegnaj. - odparł Harold i z cwaniackim uśmieszkiem zamknął za sobą drzwi rzucając jeszcze do Jamesa krótkie 'do zobaczenia wieczorem'.

Harry wygrał ten pojedynek, ale wcale nie był z siebie zadowolony. Czuł na ustach gorycz, czuł się okropnie. Nie tak wyobrażał sobie swój plan. Ale jedyny wniosek do jakiego doszedł to ten mówiący, że musi być silny ponad wszystko.

Louis po wyjściu Harry'ego rzucił się do Jamesa z pretensjami. Z jego ust padały chaotycznie zdania, które tak naprawdę nie miały pokrycia w rzeczywistości. Nick stał obok i z ciekawością przysłuchiwał się teoriom swojego przyjaciela odnośnie tego jaki ten lokaty dzieciak jest nieświadomy, jak może zniszczyć sobie przyszłość oraz jak wielki błąd popełnia agencja zatrudniając go.

Szef wyśmiał go już od pierwszego argumentu. On bowiem nie rozumiał, że Louis martwi się o Harry'ego. Nie wiedział, że ich coś łączy, nie wiedział, że spędzili ze sobą namiętne noce, a teraz wszystko się zjebało. Nie mógł wiedzieć.

- Louis, daj spokój. To nie nasza sprawa - jęknął Nick, kładąc mu zimną dłoń na karku. Szatyn natychmiast odskoczył krzycząc, by nie mówił mu co ma robić.

Wpadł w furię, a co najgorsze nie miał wpływu ani na decyzję Jamesa, ani na decyzję Stylesa.
_

Nadszedł wieczór, a emocje odrobinę opadły. Wściekły Louis przemienił się teraz w pełnego rozczarowania i przygnębienia chłopaka. Siedział wraz z Nickiem w swojej kajucie i nerwowo stukał palcami w blat stolika, podczas oglądania kolejnego meczu piłki nożnej.

- Muszę wyjść na chwilę - szepnął Grimshaw, a Louis w ogóle nie zareagował.

Nick był od dawna przyjacielem Louisa, znał jego sytuację i wiedział o nim naprawdę wiele. Pracował na statku jako kelner, czasem stał za barem, albo roznosił zamówienia po kajutach. To on pomógł Louisowi odbić się od dna. Nie ważne.

Wszedł teraz do publicznej toalety, która znajdowała się na drugim pokładzie. Stanął przed lustrem i oparł swoje ręce o umywalkę. Zastanawiał się, czy powiedzieć Tomlinsonowi, co tak naprawdę czuje. Zastanawiał się, bowiem to mogło przekreślić wszystko. Uhm, nagle jedna z kabin otworzyła się i wyszedł z niej ten sam chłopak, którego wcześniej spotkali u Jamesa.

Harry zmierzył go swoim srogim spojrzeniem i odkręcił wodę w sąsiednim kranie. Delikatnie i bardzo powoli mydlił ręce, później je płukał, a na końcu starannie wycierał. Męczył psychicznie Grimmy'ego swoim zachowaniem.

- Dlaczego chcesz tam pracować? - spytał starszy chłopak unosząc brwi do góry.

- Nie twój inters - odburknął Loczek i wykrzywił usta w uśmiechu.

- Może i masz rację. Wybacz - szepnął w odpowiedzi Nick i przemył twarz zimną wodą.

- Co Cię łączy z Louisem? - pytanie Harry'ego całkowicie go zamurowało.

- Znasz Louisa? - Grimmy był ponownie zaskoczony.

- Może. - mruknął Hazz przygryzając wargę.

- Robisz to dla niego? O mój Boże. - Nickowi nie trudno było wysunąć wniosek.

- Ty to powiedziałeś, nie waż się mu nawet o tym wspominać. - zagroził Hazz i wszedł z powrotem do kabiny.

Nick opuścił toaletę z jeszcze większym mętlikiem niż wcześniej. Tommo nadal siedział przy stoliku, ale tym razem rysował coś na białej kartce formatu B5.

- Co robisz? - szepnął Nick widząc zaangażowanie swojego przyjaciela.

- Piszę list. - oświadczył Louie nie odrywając wzroku od arkusza.

- Lepiej idź mu powiedz, jest w wc na drugim pokładzie. - odpowiedział Grimshaw pewien, że jego bff ma na myśli nastolatka z burzą loków na głowie.

Tomlinson prędko zerwał się na nogi i rzucając tylko krókie 'dzięki' opuścił kajutę. Nie zastanawiał się nawet nad tym, czy robi dobrze. Chciał przeprosić Harry'ego, chciał uzmysłowić mu, że decyzja, którą podjął jest najgorszą w jego życiu. Dobiegł do toalety i uchylił drzwi sprawdzając, czy Loczek na pewno tam jest. Dyskretnie wszedł do środka. Jedna z kabin była zamknięta. Zapukał delikatnie, a w odpowiedzi jego uszy zostały połechatane przez uroczy, charpliwy głos Stylesa "zajęte".

- Wiem, Harry. - odparł Lou, wiedząc, że to, co nastąpi za chwilę będzie bardzo trudne.

Natychmiast otworzyły się drzwi, a Tomlinson ujrzał palącego Hazzę.

- Palisz? - jęknął przerażony, a z ust Harry'ego wydobył się niekontrolowany dźwięk. Chłopak wstał i chuchnął na swojego starszego kochanka tak mocno, że Lou odwrócił głowę. Nie lubił zapachu dymu tytoniowego, nie lubił papierosów.

- Czego chcesz? - spytał Hazz podchodząc do lustra i poprawiając kilka kosmyków.

- Harry.. ja uważam, że powinieneś zrezygnować z propozycji Jamesa. - wytłumaczył, a na twarzy młodszego chłopaka pojawiła się kpina.

- Nie zamierzam. - mruknął Styles i wyrzucił przygaszonego peta do kosza na śmieci.

- To nie jest dobra praca, to nie jest dla Ciebie - Lou próbował wszystkich argumentów. - Myślę, że będziesz żałować.

- Tak samo jak Ty żałujesz, że się ze mną pieprzyłeś? - Harry wybuchnął i już nie zważał na słowa.

- Nie żałuje i nigdy nie żałowałem. Masz najsłodszy tyłek na świecie. Mógłbym go pieprzyć codziennie. - oznajmił ze spokojem Louie, a źrenice Hazzy powiększyły się bezwarunkowo.

Nie czekali już dłużej. Louis przyparł Harry'ego do zimnych kafelek i wjechał w jego usta z niepohamowanym pożądaniem. Pieścił jego podniebienie przygryzając, co jakiś czas dolną wargę. Hazz nie był mu dłużny, za każdym razem odwzajemniał pocałunki, a czasami nawet je pogłębiał pomagając Louisowi w spotęgowaniu przyjemności.

W chwili, gdy ręce Loczka zacisnęły się na pośladkach Lou w pomieszczeniu zapachniało seksem. Harry niezgrabnie zdjął swoją marynarkę i odrzucając ją w kąt łazienki przystawił swoją dłoń do rozporka Louisa.

- Stanął mi. - szepnął ściszonym głosem, a jego policzki zarumieniły się znacznie bardziej niż zazwyczaj.

- Widzę Lou, tęskniłem za Tobą. - odpowiedział Harreh, a w jego oczach obok pożądania pojawił się smutek.

- Jestem tu, już jestem. - szepnął Louis obejmując chłopaka całym swoim ciałem tak, że ich członki zaczęły się o siebie ocierać.

Później niewiele już rozmawiali. Harry jednym ruchem ściągnął spodnie swojemu kochankowi, a Lou z miażdżącą odwagą wjeżdżał swoją dłonią pod koszulkę Hazzy, dodatkowo w między czasie wsunął mu między nogi swoje kolano dociskając bardzo delikatnie do penisa.

~perspektywa: Curly~

Robiło mi się okropnie słabo, nie wiem czy bardziej pragnąłem dotknąć jego, czy aby on dotknął mnie. Jego ciepłe ręce gładziły mój tors, a kolano z subtelnością dociskało krocze. Miałem ochotę pieprzyć się z nim tu i teraz bez względu na wszystko, co ostatnio się zdarzyło. Louis nagle odpiął mój pasek od spodni i spuścił je do samych kostek. Następnie masował mojego twardego kolegę, aż do momentu, gdy na moich plecach pojawiły się ciary. Kiedy klęczał przede mną, a jego wargi napierały na mojego żołędzia czułem jak narasta we mnie ciśnienie. Przejeżdżał językiem po nim od góry do dołu, zamykał go w ustach, ssał i tarmosił na wszystkie strony. Wystrzeliłem spermą tak gwałtownie, że nawet nie zdążyłem zarejestrował momentu, w którym mój kochanek połknął ostatnią kropelkę. Chciałem mu się odwdzięczyć, ale uznałem, że robienie drugiego loda pośrodku toalety może być ryzykowne. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki, prędko zebrałem rzeczy i wraz z Louim zamknęliśmy się w toalecie. To mógł być każdy. Pasażerów płci męskiej na statku było mnóstwo, więc może ktoś przyszedł zwyczajnie za potrzebą. Postanowiliśmy poczekać chwilę. Niestety mężczyzna stale stał przy umywalce. Zacząłem się zastanawiać, czy to nie jest czasem ten Nick, bo godzinę temu zachowywał się podobnie. Postanowiłem to olać i usadowiłem Louisa na kibelku, a sam kleknąłem przed jego przyrodzeniem. Od razu zabrałem się do pracy. Dotykałem go z czułością, aż w końcu złapałem go mocno i dopadłem ustami. Louis dyszał coraz głośniej, a jego członek nabrzmiał do takich rozmiarów, że ledwo mieścił mi się w ustach. Nie wiem, czy to zaistniała adrenalina, czy moja obecność sprawiła, że doszedł tak prędko, ale bez wątpienia było to słodkie. Biała, gęsta maź rozlała się po moim podniebieniu.

Tommo wydał z siebie przeraźliwie fascynujący dźwięk, a ja przytykałem mu usta, by obecny w wc facet nie odkrył naszych igraszek. Podniosłem go z siedzenia i zdjąłem koszulkę, która ukrywała najpiękniejsze ciało na świecie. Przygryzłem jego sutki i z ogromną cierpliwością lizałem jego tors. Lubił to, bo w międzyczasie zaciskał swoje dłonie na moim tyłku, co jakiś czas wbijając w niego paznokcie. Awrhhh. Gdy byliśmy już na maxa napaleni i do tego nadzy, a w pomieszczeniu wydawało się, że jesteśmy sami przyparłem Lou przodem do bocznej ściany kabiny i wsunąłem w niego jeden palec.

- Chcę więcej Harry. - szepnął odwracając głowę w moją stronę i łącząc nasze usta w pocałunku.

- Skoro prosisz. - odparłem dodając do jego dziurki kolejne dwa paliczki. - Będzie dziś bolało Louie. To będzie Twoja kara.

Tommo nie odpowiedział, ale mogłem sobie wyobrazić jak spełniają się jego fantazje. Poruszałem nimi w tę i z powrotem, a on gładził moje biodra.

- Nie bój się, zaraz wejdzie - jęknąłem, czując opór przy dziurce mojego kochanka.

I nagle udało się, wtargnąłem w jego wnętrze, zgniotłem go sobą, a jego jęki zmieszały się  z falą uczuć nam towarzyszących. Wchodziłem do samego końca, a moje jądra obijały się o jego pośladki. Louis nie oddychał, pływał pod moimi ruchami, był uległy i spokojny. Czułem, że to jest to, co sprawia mi zawsze najwięcej radości. Seks z kimś kogo kocham.  Przyspieszałem i zwalniałem swoje ruchy, balansowaliśmy  na granicy orgazmu, ale za każdym razem, gdy byliśmy naprawdę blisko próbowałem przeciągać ten moment jak najdłużej. Nagle targnęło nami, wsunąłem dłoń pod podbrzusze Tomlinsona. Dopychałem jak najgłębiej. Prowadziliśmy zdecydowaną, mocną zabawę. Odwróciłem Louisa, a jedną z jego nóg umiejscowiłem na kibelku. To dawało mi lepszy dostęp do jego wejścia. Ponownie się w niego wsunąłem, moje usta silno napierały na jego wargi, a język błądził w rozkoszy słodkości. Rozgrzewałem wnętrze mojego ukochanego, biorąc go na stojąco.

I wtedy otworzyły się drzwi od kabiny, a przed nami stanął Nick.

- Mogę? -szepnął.