środa, 29 sierpnia 2012

010.


Czy którykolwiek z nich pomyślałby, że rejs statkiem przemieni się w podróż życia?

Nie.

Harry nie sądził, że podczas swojej ucieczki od codzienności spotka go coś tak fascynującego. Nie sądził, że znajdzie ukojenie. I nie sądził, że ktoś będzie w stanie mu w tym przeszkodzić.

Był całkowitą przeciwnością Louisa.

Louis wiedział, na co się pisze. Był tego całkowicie świadomy. Każdego dnia spijał gorycz upokorzenia, a mimo to nie poddawał się. Nie poddawał się, bo nie mógł. Obiecał.

Tutaj nic nie było uporządkowane. W ich wspólnym świecie, który rzekomo zaistniał od momentu spotkania nad basenem pojawiły się już wszystkie uczucia. Przez pożądanie, zachwyt, euforię i smutek. Było to tak, że jednego wieczoru wymieniali jedynie czułe spojrzenia, a drugiego zamykali się w ciasnej kajucie, by poczuć odrobinę więcej niż stado motyli w brzuchu.

To było coś więcej. I nie chodziło wyłącznie o seks. Louis uwielbiał dołeczki Harry'ego, gdy ten leżał pod nim, czy piękne loczki opadające na jego blade czoło. Po prostu to uwielbiał. Z czasem lokaty dzieciak, a zarazem jeden z najsławniejszych piosenkarzy świata stał się jego uzależnieniem. Czy tego chciał, czy też nie.
Tak samo Hazz.  Ile dałby, aby móc budzić się codziennie obok Louisa. Aby czuć jego zapach, słyszeć jego głoś. Ile dałby, aby być przy nim dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Marzenia.

Ktoś, kiedyś powiedział, że nie zawsze się spełniają. Czyżby?

I może w tym momencie nikt nie znał ich tajemnicy. I może nikt nie zdawał sobie sprawy z tego jak dobrze zdążyli poznać swe ciała. I może rzeczywiście tak było, ale lada chwila wszystko miało ulec ogromnej zmianie.

- Harry, niespodzia.. - słowa wysokiego bruneta w kraciastej koszuli jakby zastygły. Jego twarz zbladła, a oczy zaświeciły się z przerażenia. Obok niego stał nieco niższy blondyn z paczką chipsów w rękach.

Louis natychmiast zakończył penetrację wnętrza Hazzy. Poczuł się okropnie. Miał ochotę walnąć Harry'ego za to, że nie zamknął dobrze tych drzwi. Czy na prawdę trudno było przekręcić klucz?

Twarz Harry'ego spurpurowiała i przybrała niezbyt przyjazny wyraz.

- Niall? Zayn? Co Wy tu robicie? - jęknął zawstydzony. Spojrzał na Louisa, który gotował się ze złości. - Jak się tu znaleźliście?

- Lepiej powiedz, co Ty.. - zaczął Malik wskazując na owiniętego w prześcieradło Tomlinsona. - co Ty.. robisz?

- Paul Was przysłał? Nigdzie nie wracam. - oświadczył krótko i wsunął na tyłek bokserki. Mimo, że jego penis nadal był twardy i nadal potrzebował dotyku rąk Louisa. Niestety nie mógł teraz tego doświadczyć. Loczek czuł się okropnie zbity z tropu. I czuł, że Tommo nie jest zadowolony z przybycia jego znajomych.

- Może ja lepiej już sobie pójdę.. - szepnął nieśmiało Louie, co rozbawiło Harry'ego. Przez te wszystkie dni przyzwyczaił się do aroganckiego, odważnego i momentami brutalnego chłopaka. W tym momencie mógł poznać jego drugą naturę, która wcale nie była gorsza. Niepewność, lęk i zawstydzenie. Tymi trzema słowami bez wątpienia mógł opisać chwytającego swoje ubrania szatyna.

Goście Harry'ego weszli wgłąb pokoju i zajęli małą kanapę pod oknem. Loczek odprowadził Louisa do drzwi mierzwiąc jego idealne kosmyki.

- Przepraszam. - mruknął czule łapiąc jego policzek. Znajdowali się teraz na korytarzu, a blask słabych lampek oświetlał półnagie ciało Loczka. - Przepraszam, nie miałem poję..

- Okej Hazz. - Louis przygryzł wargę, udając, że opuściło go zdenerwowanie. - na prawdę, nie przejmuj się. Wspaniale było czuć Cię w sobie.

Po tych słowach ich usta złączyły się w.. jakby pożegnalnym pocałunku.

Louis odszedł do swoich spraw, a Styles zniknął za drzwiami kajuty.

- Co Wy do cholery odpieprzacie? - krzyknął z ogromną złością, na co Zayn podskoczył zaskoczony. Jedynie Nialler nie zwrócił uwagi na jego podniesiony głos, bowiem był zbyt zajęty konsumowaniem kolejnej paczki prażynek. - Nie mogliście zadzwonić? Jak w ogóle się tu znaleźliście?

- Statek zatrzymał się w porcie, to wskoczyliśmy na pokład. - oznajmił niewyraźnie Horan, przeżuwając przekąski. - Paul mówił, że tu jesteś..

- Harry, my na prawdę nie chcieliśmy przeszkodzić, ale powiedz dlaczego pieprzyłeś się z chłopakiem? - głos Zayna spoważniał, a Haz miał wrażenie, że wyrzuci go za chwilę za burtę.

- To moje życie, tak? - jęknął w odpowiedzi i delikatnie pogładził pościel.

- Przecież nikt tego nie kwestionuje. Uspokój się i pogadaj z nami. - sapnął rozzłoszczony brunet, co w końcu poskutkowało.

Harry opadł na dywan i wtopił swe zielone tęczówki w spojrzenia przybyłych przyjaciół.

- Kim on jest? - pytanie blondyna przyparło go do muru, bowiem.. sam nie znał dokładnej odpowiedzi. Zadumał się na chwilę, próbując wymyślić coś sensownego. - Harry, kim on dla Ciebie jest?

- Nazywa się Louis. - odparł krótko chłopak i przeczesał palcami swoje loki. Zawsze robił to, gdy czuł rosnące napięcie.

- Wiesz, ze nie o to pytamy. - jęknął Zayn krzywiąc się tak niesamowicie, że Harry'emu popuściły już wszelkie blokady. - Nie mów, że nic o nim nie wiesz?

Haz milczał ślepo upatrując jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Nie trafiały do niego już żadne słowa, bowiem odpłynął w fantazji jaką był seks z Louisem. Seks, który zapewniał mu tyle rozkoszy, co żaden inny. Seks, który ostatnimi czasy stał się jedynym oderwaniem od rzeczywistości.

- Jesteś.. gejem? - syknął mu do ucha Niall, oczekując jakiejś głębszej refleksji. - Jesteś?

- Nie wiem. - odparł Hazz. - Nie wiem, potrzebuję czasu.

Resztę nocy chłopcy spędzili na rozmowach o tym, co wydarzyło się w świecie show-biznesu odkąd ich przyjaciel wybrał się w rejs.

Tymczasem Louis samotnie oglądał gwiazdy. Zastanawiał się, co dalej. Zdał sobie sprawę, że już wystarczająco skrzywdził Harry'ego. Zdał sobie sprawę, że musi przerwać to wszystko, co działo się pomiędzy nim, a Hazzą.

Nie pomyślał tylko o tym, że być może jest już za późno..
_

- Albo z nami wracasz, albo.. - do uszu Lou dotarł szorstki głos. Miał wrażenie, ze skądś go kojarzy. Odwrócił głowę i ujrzał w ciemności posturę chłopaka, który przerwał mu zabawę ze Stylesem.

- Albo co? Sprzedasz mnie Paul'owi? Proszę, droga wolna - syknął Styles, czując jak ręka Zayna zaciska się  wokół jego szyi. - To boli, idioto!

Malik nie kontrolował swych posunięć. Nawet słabowity Niall niewiele mógł tu uczynić. Gdy źrenice Tomlinsona zarejestrowały przypartego do burty loczka natychmiast w jego sercu zapłonął ogień. Zerwał się na równe nogi i pobiegł tam z zamiarem pomocy..

- Puść go - krzyknął niespodziewanie, gdy twarz Hazzy robiła się już lekko fioletowa. - Puść, bo go udusisz.

Z daleka można było usłyszeć krzyk uciekającego Horana i wrzask jakiejś kobiety, która prawdopodobnie przypatrywała się całemu zdarzeniu.

- Kolejny gej, który będzie mi rozkazywał? No proszę. Jesteście tak do siebie podobni - roześmiał się Malik. - No co tak patrzysz? Dobrze Ci chociaż było? A może Harry nie potrafi zaspokoić potrzeb takiego.. uhm jak Ty?

Każde słowo, które wypłynęło z ust bruneta raniło Lou. Ale nie tylko jego. Hazz również czuł zażenowanie i smutek. Nie jedna łza spłynęła po jego policzku. Wiedział, że ta sytuacja nie powinna mieć miejsca.

Louis nie mógł znieść szydzącego spojrzenia i głupich komentarzy Mulata. Jego pięść niespodziewanie powędrowała w kierunku...
_

- Zayn! - głos Niallera błagał o unormowanie. - Zayn, wszystko ok?

- Nic mi nie jest, a gdzie oni poszli ? - syknął przez zęby, jakby to wszystko było winą Horana.

Chłopak uniósł ramiona w zdezorientowaniu i opadł na ławkę. Słońce już powoli zaczynało wschodzić, a statek dobijał do kolejnego portu.
_

- Boli? - szepnął Lou, przecierając mokrą chusteczką szyję loczka. - Powiedz, kiedy..

- Auuć, piecze - jęknął Harry zakrywając szyję. - Lou, przepraszam... i dziękuje.

- Będzie mały ślad, ale szybko zejdzie - odpowiedział szatyn zmieniając temat. Nie chciał wracać do tej całej sprawy z Zayn'em i Niall'em. Chciał zapomnieć. Poza tym miał już sobie dać spokój z Harrym, a tymczasem ten znów znajdował się w jego kajucie. Nic nie szło według jego planu. Zupełnie nic..

- Słyszysz, co mówię? Gdyby nie ty.. - słowa Harry'ego brzmiały tak cudownie, że Tommo mógłby słuchać ich bez przerwy.

- Styles, zrobiłem to, co zrobiłby każdy na moim miejscu. - odpowiedział skromnie, ale Harry nie słuchał go dalej. Po prostu wpił się w jego usta w ramach podziękowań za wszystko, co dotychczas otrzymał od niego. Za każdy uśmiech i gest w jego stronę.. za wszystko.

Louis kochał jego pocałunki, ale nie mógł.. nie mógł tak dłużej. Nagle dźwięk smsa rozszedł się po całym pomieszczeniu. Tomlinson nie zaprzestając muśnięć odczytał treść wiadomości. W jego oczach pojawiły się łzy, a ciało natychmiast przeszyła fala nieprzyjemnych dreszczy.

Wyrwał się z objęć lokatego nastolatka i zniknął w długim korytarzu, a Hazz mógł się teraz tylko zastanawiać, co było prawdziwym  powodem takiego zachowania.

Od autorki:  Siemka!:) Wybaczcie, że ten rozdział był taki nudny, ale musimy przez to przebrnąć. Obiecuje, że w następnym wydarzy się już coś więcej :D tymczasem zapraszam Was do zabawy, tzn. możecie zadawać pytania bohaterom moich opowiadań :) być może wyłapiecie jakieś istotne fakty, klikajcie TU . Znajdziecie tam krótką instrukcję i link do strony z możliwością zadania pytania np. Harry'emu czy Lou :D Możecie pytać o wszystko :)) Trzymajcie się ciepło! :) xx

piątek, 24 sierpnia 2012

009.


 Ostrzeżenie: Uprzedzam, że rozdział zawiera sceny definitywnie +18, więc jeśli nie masz ochoty na tego typu treści grzecznie opuść miejsce mojej zacnej wyobraźni. !!!

Louis czuł się tak okropnie ważny.

Ale.. miał do tego powody, prawda?

Czuł, że w końcu jest ktoś, kogo obchodzi jego życie. I to nie w kwestii litości, czy ogólnej krytyki. Po prostu wiedział, że każde słowo Harry'ego płynęło prosto z serca.

Nikt, nigdy nie troszczył się o niego. A przynajmniej nie do tego stopnia, co Loczek. Matka musiała harować całymi dniami, aby zapewnić godny byt rodzinie, a mężczyzna podający się za jego ojca odszedł, gdy urodziły się jego siostry. W ten sposób Louis stał się jedynym facetem w domu pełnym różnych kobiecych charakterów. Dorastająca Lottie, mała Fizzy i kilkuletnie bliźniaczki. Mieszanka wybuchowa. No i oczywiście Jay, która z każdym dniem pogłębiała się w swojej depresji. Tak bardzo marzył, by na jej twarzy pojawił się choćby  cień uśmiechu.

- Lou, słyszysz ? - głos Harry'ego podrażnił jego bębenki. - Masz takie cudowne usta, że mógłbym całować jej non stop.

W brzuchu Louisa zawirowało. Po raz kolejny pokręcona czupryna sprawiła, że jego samoocena podskoczyła znacznie w górę.

- To miłe Hazz - odparł Tomlinson upewniając się, że nikt nie zwrócił uwagi na ich wcześniejszy pocałunek. - na prawdę miłe.

Styles wstał ze swojego leżaka i usiadł bliżej szatyna. Znacznie bliżej. Nachylił się nad jego uchem i coś wyszeptał. Twarz Louisa natychmiast przybrała czerwoną barwę. Mimo, iż było już popołudnie to słońce raziło jeszcze mocnymi promieniami. Ktoś przypadkowy pomyślałby pewnie, że Tommo spędził zbyt wiele czasu opalając się, ale przecież to nie była prawda..

- Rumienisz się. - oświadczył z dumą Harry i przygryzł dolną wargę. - To znaczy, że chciałbyś, prawda?

- Harreh to urocze, ale ja.. - zaczął.. - no co ?

- Louis, właśnie oznajmiłem Ci, że chciałbym się z Tobą pieprzyć, a Ty mówisz, że to urocze? - jęknął Hazz wiedząc jak te słowa działają na jego towarzysza. - Po prostu się zamknij i chodź.

Louis mógł odmówić.

Louis mógł wstać i powiedzieć, że Styles jest jebniętym świrem.

Louis mógł go wyśmiać.

Louis mógł podziękować za propozycję.

Louis mógł zwyczajnie odejść..

Louis mógł.

Ale nie zrobił tego.

Nie potrafił dłużej skrywać swoich pragnień. Wiedział, że popełnia kolejny błąd pozwalając temu napalonemu nastolatkowi dostać się do jego spodni. Jednak w chwili, gdy dłoń Harry'ego zacisnęła się na jego kroczu nie potrafił zatrzymać rozkoszy jaka właśnie miała nadejść. Poczuł się okrutnie twardy, co znaczyło, że potrzebował uwagi Loczka w tym jednym, konkretnym miejscu bardziej niż mogłoby się wydawać.

Harry.

Harry nie mógł przestać myśleć o tym, co wydarzyło się między nimi tej pamiętnej nocy. Do dzisiaj czuł zapach Louisa. Czuł ich bijące serca i wzrastające ciśnienie. Pamiętał każdy ruch Tomlinsona w swoim wnętrzu. Pamiętał ból, ale i przyjemność.

- Harreh dokąd ? - pisnął Louie podczas, gdy zimne dłonie Hazzy powędrowały pod jego koszulkę.

- Do mnie. Zamknij się. - odpowiedział szybko Loczek ciągnąc go za rękę. W mgnieniu oka znaleźli się w kajucie Harry'ego, która teoretycznie była tylko zwykłą kajutą. Teoretycznie. Bo po dzisiejszej zabawie ta nazwa zdecydowanie ulegnie zmianie.. małej zmianie.

Styles zatrzasnął mocno drzwi i próbował przekręcić klucz w drzwiach, ale bez skutku. Wreszcie zrezygnował mając pewność, że i tak nikt nie będzie mógł im przeszkodzić. Zrzucił z siebie koszulkę, która wylądowała w jednym z kątów pomieszczenia. Louis siedział na dywanie i zastanawiał się, czy ma szansę jeszcze uciec. Nie chciał ranić Loczka, a wiedział, że to  nieuniknione. Przecież chłopak miał świadomość tego jaki zawód wykonuje szatyn, a mimo wszystko chciał się z nim pieprzyć. Coś tu było nie tak.

- Harreh, dlaczego? Dlaczego nie potrafisz mnie olać ? - spytał Louie, co wmurowało sławnego piosenkarza
.
- Wiesz dlaczego? - sapnął Hazz klękając przed nim. - Wiesz dlaczego? - powtórzył przyciągając go do siebie i wchodząc w jego rozpalone usta swoim językiem. - Bo chcę, żebyś poczuł się dobrze. Bo chcę Cię pieprzyć panie Tomlinson. - zakończył.

- Nie jestem dla Ciebie Harry. Powinieneś.. - próbował przetłumaczyć Tommo, mimo iż ciśnienie w jego spodniach ewidentnie wskazywało na to, że również ma ochotę na gorący seks.

- Nie bądź kolejną osobą, która chce układać mi życie. Wiem, co powinienem. Powinienem Cię teraz rozebrać, wycałować, a potem zerżnąć do granic możliwości tak, abyś prosił o więcej. - krzyknął wkurzony, po czym zdał sobie sprawę z wagi słów jakich użył.

Louis uniósł brwi do góry.

- No to.. no to panie Styles, na co pan czeka? - jęknął czując, że długo nie wytrzyma w tej pozycji. - Pieprz mnie Harry.

Loczkowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Przywarł swoim ciałem do ciała Louisa i zaczął składać na nim gorące pocałunki. Pomińmy fakt, że znajdowali się właśnie na podłodze. Ręce Tomlinsona gładziły plecy napalonego Loczka, a usta przygryzały delikatnie jego skórę. Magia.
 
~ perspektywa: Curly ~

Chciałem sprawić Louis'owi przyjemność. Postanowiłem rozegrać to inaczej niż ostatnio. Tym razem to on poczuje mnie w sobie. Bałem się trochę, ale przy nim mam pewność, że jestem bezpieczny. Zaczynam się zastanawiać, co tak na prawdę do niego czuję. Kocham się z nim pieprzyć. To pewne. Ale czy między nami jest coś więcej? Postanowiłem odrzucić na razie te myśli obok i zająć się dupcią mojego gościa.
- Powiedz jak bardzo mnie pragniesz - sapnąłem mu prosto w usta, czując jak jego członek ociera się o moje krocze.

- Harrehhh, ja nie mogę - usłyszałem w odpowiedzi, ale nie zamierzałem przestać.
- Jesteś pewny, że nie możesz? Udowodnię Ci to. - szepnąłem przygryzając płatek jego ucha,  po czym jednym ruchem ściągnąłem z niego spodnie. - udowodnię Louis.

On natychmiast zareagował łapiąc moją klamrę od paska. Był spragniony. Cholernie spragniony mimo, iż dostawał to pewnie codziennie.

Podniosłem się z podłogi i usiadłem na łóżku. Louis klęknął przede mną. Nie spodziewałem się tego, ale ledwo zrzuciłem bokserki, a jego usta oplotły się wokół mojego penisa. Gryzł go, ssał, tarmosił. A ja przeżywałem szaleńczo to przeżywałem.

- Ko..ko..kolego, to ja mia-miałem Ci udowodnić, że.. - próbowałem wyjąkać, ale jego ręce wyczyniały cuda blokując mi mowę. Czułem, że niedługo dojdę, dlatego postanowiłem mu pokazać kto tu rządzi.

- Panie Tomlinson koniec zabawy, teraz prawdziwa lekcja życia. - parsknąłem pod nosem, na co Lou się wyszczerzył. Jego policzki były nadal czerwone, ale tym razem to chyba z satysfakcji, iż udało mu się mnie doprowadzić do granicy orgazmu.

Klepnąłem go mocno w pośladek, po czym jego slipki powędrowały na sam dół.

- Połóż się, wezmę nawilżacz. - powiedziałem szorstko, jakby to, co mieliśmy zrobić było zwykłą czynnością. Louis spojrzał na mnie z miną zbitego psa. - Co ?

- Mów do mnie czulej.. - szepnął ze łzami w oczach, na co nie potrafiłem się nie wzruszyć.

- Kochanie, po prostu poczujesz mnie w sobie i od razu będzie Ci lepiej, obiecuje. - przetarłem dłonią jego policzek i otworzyłem małą, drewnianą szafeczkę wyjmując to, co potrzebne.

- Bez tego, prawda ? - spytałem wskazując na prezerwatywy. Tommo skinął głową. Miałem wrażenie, że się boi.

Louis zrobił mi niesamowitego loda. Miałem zamiar się odwdzięczyć. Leżał teraz na plecach. Obróciłem go na moment i brutalnie wsunąłem w niego dwa palce. Poczułem jak zaczyna się spinać. Jęknął na cały pokój, co ani trochę mnie zdziwiło. Poruszałem nimi bardzo szybko powodując, że był prawie gotowy. Nie czułem się dziś grzeczny. A wręcz przeciwnie - chciałem się pobawić trochę inaczej.

- Odwróć się Loueh - rozkazałem. Nie protestował. Ponownie ułożył swoje plecy na miękkiej pościeli, a ja całowałem jego tors. Chciałem przedłużyć wejście w niego tak, by był bardziej napalony. Złapałem w dłonie jego członek i od czasu do czasu go pocierałem. Zaczynało się robić gorąco. Otworzyłem małą saszetkę i wyciągnąłem z niej kajdanki. Nim Lou zdążył cokolwiek powiedzieć był już przykuty do łoża i nie miał szans na wyswobodzenie się.

- Styles, błagam. - jego głos szaleńczo mnie podniecał.

- O co błagasz Louis? - udałem powagę. - Za bardzo mnie podniecasz, wiesz?

- Możesz mnie już.. no wiesz - zaczął, ale wybuchnąłem śmiechem.

- Jednak chcesz się kochać? - spytałem całując go w usta. Mój język toczył z nim odwieczną walkę o dominację. Zawsze wygrywałem. On był typem człowieka, który lubił się poddawać.

- Chcę byś wszedł we mnie i pieprzył tak jak obiecałeś. - to zdanie rozwaliło moją psychikę.

Zdecydowanym ruchem wjechałem w jego dziurkę. Krzyknął tak głośno, że myślałem iż zaraz pół statku zleci się pod nasze drzwi. Moje ruchy nie były ani trochę delikatne. Wchodziłem w niego z całym impetem rozrywając jego wnętrze.

Chciał tego.

Mój penis nabrzmiał do granic możliwości, a Louis był nadal ciasny. Czyżby nie dawał się pieprzyć podczas swoich spotkać z klientami?

Chciałem zmienić pozycję, ale kajdanki uniemożliwiały to, dlatego prędko odpiąłem je i obróciłem Louisa na brzuch. Wsunąłem się ponownie w jego pupcię. Było lepiej. Sapał jak prawdziwa prostytutka.

~koniec perspektywy~

To był ich najgorętszy seks.

W chwili, gdy doszli a kleista maź rozlała się we wnętrzu szatyna czuli, że chcą więcej.

- Byłeś niegrzeczny Harreh - jęknął Lou próbując uspokoić się po najwspanialszym orgazmie jaki sprawił mu Hazz. - bardzo niegrzeczny.

- Ukaż mnie, czekam na to. - odpyskował loczek poprawiając kosmyki włosów opadające na oczy.

Louis nie czekał. Ku zdziwieniu Harry'ego pochwycił jego dłonie i zapiął w różowe kajdanki. Te same, w których jeszcze przed chwilą był uwięziony.

- Wypnij się. Nie będę delikatny. - mruknął do Hazzy, który nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Został zaatakowany swoją własną bronią.

Tomlinson nie użył palców. Od razu wszedł w niego i zaczął brutalnie pieprzyć.

- Za karę i w nagrodę kochanie - wyszeptał, podczas, gdy Harreh wyrzucał z siebie kolejne przekleństwa świadczące o tym jak mu dobrze.

Wtedy usłyszeli pukanie do drzwi. Do drzwi, które moment później uchyliły się..


Od autorki: Siema! Wybaczcie, że dopiero dziś, ale jak widziałam ilość komentarzy pod poprzednim rozdziałem to nie za bardzo miałam ochotę na kolejny. Mimo wszystko wybaczam Wam i mam nadzieję, że teraz to nadrobicie. Przepraszam za nadużycie słowa 'pieprzyć' , ale ono jest takie piękne<3 hahahah, nie no ogólnie rozdział mi się nie podoba, ale macie Wy Napalone Dupki :*  zapraszam Was na mojego nowego bloga http://heavenlyvoicex.blogspot.com :)) To historia Larry&Niam.

sobota, 18 sierpnia 2012

008.


Resztę wieczoru Harry spędził myśląc o tym, co poszło nie tak. Nie rozumiał zachowania Louisa, nie potrafił wyciągnąć poprawnych wniosków, bo..

.. bo nie znał prawdy.

Ponadto obiecał, że się nie zakocha.
Właśnie.. jak bardzo byłby zły Louie, gdyby dowiedział się, że Loczek złamał dane słowo?

Poprzednia noc była przełomowa. Obaj doświadczyli czegoś, co sprawiło, że gdyby nie bariery ich dzielące już dawno wskoczyliby sobie w ramiona z gorącym wyznaniem miłosnym.

Ale nie mogli.

Louis ze względu na swoje życie.

Harry ze względu na Louisa.

Noc była ciepła, jednak Styles wychodząc z kajuty narzucił na ramiona cieniutki sweterek. Czuł potrzebę spaceru po świeżym powietrzu. Na pokładzie było tylko kilka osób, które chyba tak samo jak on cierpiały na bezsenność. Ale nic nie mogło równać się rozterkom chłopaka z bujną czupryną. Nic.

Zrobił kilka kroków na przód i ujrzał całującą się parę. Wyglądali na szczęśliwych, ale czy to szczęście będzie trwało wiecznie? Chłopak delikatnie gładził szyję napalonej brunetki, a ona kurczowo zaciskała dłonie na jego koszulce. Bez wątpienia była między nimi mięta. Ale czy na tyle silna, by przetrwać kolejne dni, miesiące, lata. Czy na tyle silna, by zapewnić im jasną przyszłość?

Harry nie poznawał samego siebie. Odkąd wsiadł na statek stał się bardziej czuły. Jego wrażliwość przybierała na sile z każdym dniem rejsu. Dodatkowo ostatnio wiele filozofował. Zastanawiał się nad sensem życia, nad istnieniem miłości. Dawni przyjaciele z pewnością by go nie poznali. To nie był już ten sam Harry Edward Styles, bożyszcze nastolatek a zarazem jedna z najsławniejszych gwiazd w Europie. Nie..

Chłopak próbował odnaleźć jakieś ustronne miejsce, by móc w ciszy i spokoju oddać się swoim refleksjom. Na prawdę tego potrzebował. Przystanął i rozejrzał się dookoła. Udało mu się odszukać wzrokiem mały zakątek. Był prawie pewny, że to idealne miejsce.

Jego oczy zaszkliły się w momencie, gdy ujrzał opierającego się o burtę statku Louisa. Chłopak stał tyłem, ale Hazza rozpoznał go po ubiorze, włosach i jędrnym tyłeczku, który jeszcze niecałą dobę temu był tylko dla niego. Na te wspomnienie cicho szlochał, co spowodowało, że niczego nieświadomy dotychczas Tomlinson zarejestrował przybycie Loczka.

- Harry ? - jego głos był spokojny, ale każdy kto znajdowałby się wtedy tam mógłby odnaleźć w nim odrobinę zdenerwowania.

- Przepraszam, nie wiedziałem, że tu jesteś. Już znikam.. - wyszeptał ledwo słyszalnie i odwrócił się na pięcie.

- Nie idź.. zostań - mruknął Louis, a jego policzki przybrały dobrze już znaną Harry'emu barwę.

- Po co? Abym znów spędził z Tobą cudowną noc, a potem został zignorowany? - odpyskował loczek, czego ani trochę nie spodziewał się Lou.

- To nie tak jak myślisz.. - zaczął. - na prawdę Ci się podobało.. no wiesz, wczoraj ?

Harry parsknął tylko pod nosem i zdecydował się odejść, ale silne ramię Tomlinsona uniemożliwiło mu jakikolwiek ruch. Po chwili czuł tylko mięciutkie usta na swoich wargach i ogarniającą jego serce słodycz.

Louis go pocałował.

Louis przyciągnął go do siebie i szaleńczo wpił się w jego usta.

- Totalnie Cię nie ogarniam - jęknął Harreh, a oczy jego towarzysza zapłonęły żywym ogniem. - totalnie.

- Chciałbym Ci powiedzieć... - oznajmił Lou ze stoickim spokojem, a jego ręce ponownie opadły na burtę. Księżyc rozświetlał opaloną twarz, a pojedyncze kosmyki włosów tworzyły artystyczny nieład na jego rozkosznej buźce.

- To powiedz. - skwitował Harry, kładąc rękę na jego ramieniu jakby w celu dodania otuchy.

- Chciałbym, ale nie mogę. - odparł w odpowiedzi Tommo. - Żegnaj Harry.

I odszedł. Dokąd?

Do swojej kajuty, gdzie miał ochotę przywalić sobie żelazkiem w głowę. Przekreślał nie tylko swoje marzenia, ale i marzenia tego dzieciaka, który nie miał pojęcia jak poważna jest ta sprawa. Louis miewał momenty, gdy chciał mu wszystko wyjaśnić. Miewał momenty, w których czuł, że jednak ma szansę na happy end. Później pojawiała mu się przed oczami twarz Jamesa i wszystko jakby traciło sens..

A Harry znów został sam.

Nie.

A Harry znów został z ogarniającym jego umysł mętlikiem.

Louie zapewniał mu go praktycznie każdego dnia raz zachowując się jakby był nim ogromnie zainteresowany, a raz odpychając go na znaczną odległość. Loczek nie wiedział, co jest tego powodem, ale postanowił nie dawać za wygraną.

W dodatku nadal czuł na swoich wargach usta Louisa. Były tak gorące, że na samą myśl o tym musiał usiąść, by nie zemdleć z wrażenia.

Minęła jeszcze godzina, a jego powieki w końcu mogły opaść..
_

Z samego rana Harry zerwał się na równe nogi, bowiem wpadł mu do głowy wspaniały pomysł. Pomysł na odkrycie prawdy. Skoro Louis nie chciał mu jej wyjawić musiał poradzić sobie w inny sposób.

Prędko założył jakieś w miarę eleganckie ubranie i wyruszył w tajemniczą część statku. Jego nogi drżały, a ręce były niesamowicie mokre, ale czego się nie robi dla tych pięknych turkusowych oczu.

Stanął właśnie przed brązowymi drzwiami z zamiarem zapukania. Nie zdążył, bo przed nim pojawił się nikt inny jak rzekomy szef.. Louisa.

- Dzień dobry.. - wymamrotał, próbując wyglądać poważnie.

- No witaj, czego potrzebujesz ? - spytał ten sam barczysty mężczyzna, którego Hazz zawsze się obawiał. Teraz wyglądał na mniej groźnego, dzięki czemu emocje opadły o kilka stopni.

- Hm, poszukuję.. - zaczął z udawanym akcentem - ah, Louisa Tomlinsona - dokończył, a na twarzy faceta pojawiło się zakłopotanie.

- Wejdź - szepnął wpuszczając Harry'ego do środka. Pokój był czysty, pełen dziwnych walizeczek i gazet o treści erotycznej. Ale to wcale nie zdziwiło chłopaka. Przynajmniej nie tak bardzo jak to, co miał za chwilę usłyszeć.

- Na kiedy umówić ? Louis ma niestety dzisiejszy wieczór zajęty - odparł z przejęciem James, a Styles znacznie pobladł. Co miało znaczyć 'zajęty'? Jednak, aby realizować swój plan musiał udawać, więc starał się nie dawać po sobie poznać przerażenia.

- A jutro ? - jęknął zdecydowanie, by jakoś ruszyć do przodu. Brunet skinął głową w geście zgody. - Czyli jesteśmy umówieni. Mam jeszcze jedno pytanie. Gdybym chciał się u pana zatrudnić, co należałoby do moich zajęć?

Mężczyzna wybuchnął niekontrolowanym śmiechem tak, że Harry poczuł się okropnie źle.

- Bycie prostytutką to właściwie też zawód, w dodatku męską. Byłbyś świeżym kąskiem, wielu by chciało Cię.. - zaczął, ale Hazz nie mógł dłużej tego słuchać, bowiem dotarło do niego CZYM zajmuje się Louis. Nie mógł uwierzyć w to, co mówi ten koleś. Nie mógł uwierzyć, ale musiał, bo to była najszczersza prawda.

- Pomyśl o tym dzieciaku - krzyknął po tym jak Hazz zatrzasnął z hukiem drzwi.

Opuszczając kajutę bossa czuł, że Tomlinson na prawdę potrzebuje pomocy. Nie potrafił wymyślić żadnego sensownego powodu, który tłumaczyłby tak tragiczną decyzję. Bez znaczenia jak bardzo zawiódł się na nim, jego kolejnym celem stało się uratowanie szatyna.

Z chęcią pobiegł by teraz do jego pokoju i wygarnął wszystko, ale miał świadomość, że w taki sposób nie wiele może zmienić. Musiał czekać.. czekać na umówione spotkanie? A może i wcześniej..
_

Popołudnie.

Harreh wylegiwał się nad basenem łapiąc ostatnie promienie słońca. Nagle usłyszał obok siebie klapnięcie. Otworzył oczy i ujrzał Louisa. Po raz pierwszy spojrzał na niego w inny sposób. Spojrzał na niego ze współczuciem. Nie mógł nadal wyrzucić ze swojej głowy tych myśli.

- Wszystko w porządku ? - wychrypiał w stronę Tomlinsona, ale ten zdawał się nie słyszeć. W jego uszach zalegały słuchawki od iPoda.

- Mówiłeś coś ? - syknął przez zęby i uśmiechnął się delikatnie.

- Pytałem czy wszystko ok ? - powtórzył Hazz próbując nie odwzajemnić uśmiechu.

- Dlaczego miało by nie być ? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś ? - mruknął ze smutkiem w głosie Harry.

W tym momencie serce Louisa rozpadło się na milion kawałeczków. Czuł się upokorzony. Właściwie to zasłużył. Zrozumiał, że Hazz już wie, że wie jaką pracę wykonuje..

- Widzisz.. teraz słowa ' nie jestem tu gościem ' są dla Ciebie jasne, prawda Hazz ? - szepnął ocierając mokre czoło.

- Dlaczego ? - powiedział cicho. - Dlaczego Louie ?

- No bo przecież zajmuje się..

- Dobrze wiesz, że nie o to pytam. - głos Harreha przywołał go do porządku.

- Muszę Harry, nie mam wyjścia. - wytłumaczenie Louisa nie było satysfakcjonujące.

-Rzuć to Lou..  - wybłagał Hazz. - rzuć to dla mnie - po czym wpił się w jego słodkie usta delikatnie pieszcząc językiem podniebienie.

Od autorki: Siema Misie! Jestem znów! Wróciłam cała, więc zabieram się do pisania kolejnych rozdziałów! Hmm rozkręcamy się nie ma to tamto! :D Jak Wam mijają wakacje? Mam nadzieje, że wspaniale. W kolejnych dniach na pewno coś się tu pojawi, jednak w pierwszej kolejności mam zamiar dodać rozdziały na pozostałe blogi, więc zapraszam Was też tam. Tu -> http://www.larryisreal.blogspot.com możecie przeczytać NOWEGO one shota o Larrym.  Trzymajcie się ciepło! :) Czekam na Wasze interesujące komentarze. ^^