Czy którykolwiek z nich pomyślałby, że rejs statkiem przemieni się w podróż życia?
Nie.
Harry nie sądził, że podczas swojej ucieczki od codzienności spotka go coś tak fascynującego. Nie sądził, że znajdzie ukojenie. I nie sądził, że ktoś będzie w stanie mu w tym przeszkodzić.
Był całkowitą przeciwnością Louisa.
Louis wiedział, na co się pisze. Był tego całkowicie świadomy. Każdego dnia spijał gorycz upokorzenia, a mimo to nie poddawał się. Nie poddawał się, bo nie mógł. Obiecał.
Tutaj nic nie było uporządkowane. W ich wspólnym świecie, który rzekomo zaistniał od momentu spotkania nad basenem pojawiły się już wszystkie uczucia. Przez pożądanie, zachwyt, euforię i smutek. Było to tak, że jednego wieczoru wymieniali jedynie czułe spojrzenia, a drugiego zamykali się w ciasnej kajucie, by poczuć odrobinę więcej niż stado motyli w brzuchu.
To było coś więcej. I nie chodziło wyłącznie o seks. Louis uwielbiał dołeczki Harry'ego, gdy ten leżał pod nim, czy piękne loczki opadające na jego blade czoło. Po prostu to uwielbiał. Z czasem lokaty dzieciak, a zarazem jeden z najsławniejszych piosenkarzy świata stał się jego uzależnieniem. Czy tego chciał, czy też nie.
Tak samo Hazz. Ile dałby, aby móc budzić się codziennie obok Louisa. Aby czuć jego zapach, słyszeć jego głoś. Ile dałby, aby być przy nim dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Marzenia.
Ktoś, kiedyś powiedział, że nie zawsze się spełniają. Czyżby?
I może w tym momencie nikt nie znał ich tajemnicy. I może nikt nie zdawał sobie sprawy z tego jak dobrze zdążyli poznać swe ciała. I może rzeczywiście tak było, ale lada chwila wszystko miało ulec ogromnej zmianie.
- Harry, niespodzia.. - słowa wysokiego bruneta w kraciastej koszuli jakby zastygły. Jego twarz zbladła, a oczy zaświeciły się z przerażenia. Obok niego stał nieco niższy blondyn z paczką chipsów w rękach.
Louis natychmiast zakończył penetrację wnętrza Hazzy. Poczuł się okropnie. Miał ochotę walnąć Harry'ego za to, że nie zamknął dobrze tych drzwi. Czy na prawdę trudno było przekręcić klucz?
Twarz Harry'ego spurpurowiała i przybrała niezbyt przyjazny wyraz.
- Niall? Zayn? Co Wy tu robicie? - jęknął zawstydzony. Spojrzał na Louisa, który gotował się ze złości. - Jak się tu znaleźliście?
- Lepiej powiedz, co Ty.. - zaczął Malik wskazując na owiniętego w prześcieradło Tomlinsona. - co Ty.. robisz?
- Paul Was przysłał? Nigdzie nie wracam. - oświadczył krótko i wsunął na tyłek bokserki. Mimo, że jego penis nadal był twardy i nadal potrzebował dotyku rąk Louisa. Niestety nie mógł teraz tego doświadczyć. Loczek czuł się okropnie zbity z tropu. I czuł, że Tommo nie jest zadowolony z przybycia jego znajomych.
- Może ja lepiej już sobie pójdę.. - szepnął nieśmiało Louie, co rozbawiło Harry'ego. Przez te wszystkie dni przyzwyczaił się do aroganckiego, odważnego i momentami brutalnego chłopaka. W tym momencie mógł poznać jego drugą naturę, która wcale nie była gorsza. Niepewność, lęk i zawstydzenie. Tymi trzema słowami bez wątpienia mógł opisać chwytającego swoje ubrania szatyna.
Goście Harry'ego weszli wgłąb pokoju i zajęli małą kanapę pod oknem. Loczek odprowadził Louisa do drzwi mierzwiąc jego idealne kosmyki.
- Przepraszam. - mruknął czule łapiąc jego policzek. Znajdowali się teraz na korytarzu, a blask słabych lampek oświetlał półnagie ciało Loczka. - Przepraszam, nie miałem poję..
- Okej Hazz. - Louis przygryzł wargę, udając, że opuściło go zdenerwowanie. - na prawdę, nie przejmuj się. Wspaniale było czuć Cię w sobie.
Po tych słowach ich usta złączyły się w.. jakby pożegnalnym pocałunku.
Louis odszedł do swoich spraw, a Styles zniknął za drzwiami kajuty.
- Co Wy do cholery odpieprzacie? - krzyknął z ogromną złością, na co Zayn podskoczył zaskoczony. Jedynie Nialler nie zwrócił uwagi na jego podniesiony głos, bowiem był zbyt zajęty konsumowaniem kolejnej paczki prażynek. - Nie mogliście zadzwonić? Jak w ogóle się tu znaleźliście?
- Statek zatrzymał się w porcie, to wskoczyliśmy na pokład. - oznajmił niewyraźnie Horan, przeżuwając przekąski. - Paul mówił, że tu jesteś..
- Harry, my na prawdę nie chcieliśmy przeszkodzić, ale powiedz dlaczego pieprzyłeś się z chłopakiem? - głos Zayna spoważniał, a Haz miał wrażenie, że wyrzuci go za chwilę za burtę.
- To moje życie, tak? - jęknął w odpowiedzi i delikatnie pogładził pościel.
- Przecież nikt tego nie kwestionuje. Uspokój się i pogadaj z nami. - sapnął rozzłoszczony brunet, co w końcu poskutkowało.
Harry opadł na dywan i wtopił swe zielone tęczówki w spojrzenia przybyłych przyjaciół.
- Kim on jest? - pytanie blondyna przyparło go do muru, bowiem.. sam nie znał dokładnej odpowiedzi. Zadumał się na chwilę, próbując wymyślić coś sensownego. - Harry, kim on dla Ciebie jest?
- Nazywa się Louis. - odparł krótko chłopak i przeczesał palcami swoje loki. Zawsze robił to, gdy czuł rosnące napięcie.
- Wiesz, ze nie o to pytamy. - jęknął Zayn krzywiąc się tak niesamowicie, że Harry'emu popuściły już wszelkie blokady. - Nie mów, że nic o nim nie wiesz?
Haz milczał ślepo upatrując jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Nie trafiały do niego już żadne słowa, bowiem odpłynął w fantazji jaką był seks z Louisem. Seks, który zapewniał mu tyle rozkoszy, co żaden inny. Seks, który ostatnimi czasy stał się jedynym oderwaniem od rzeczywistości.
- Jesteś.. gejem? - syknął mu do ucha Niall, oczekując jakiejś głębszej refleksji. - Jesteś?
- Nie wiem. - odparł Hazz. - Nie wiem, potrzebuję czasu.
Resztę nocy chłopcy spędzili na rozmowach o tym, co wydarzyło się w świecie show-biznesu odkąd ich przyjaciel wybrał się w rejs.
Tymczasem Louis samotnie oglądał gwiazdy. Zastanawiał się, co dalej. Zdał sobie sprawę, że już wystarczająco skrzywdził Harry'ego. Zdał sobie sprawę, że musi przerwać to wszystko, co działo się pomiędzy nim, a Hazzą.
Nie pomyślał tylko o tym, że być może jest już za późno..
_
- Albo z nami wracasz, albo.. - do uszu Lou dotarł szorstki głos. Miał wrażenie, ze skądś go kojarzy. Odwrócił głowę i ujrzał w ciemności posturę chłopaka, który przerwał mu zabawę ze Stylesem.
- Albo co? Sprzedasz mnie Paul'owi? Proszę, droga wolna - syknął Styles, czując jak ręka Zayna zaciska się wokół jego szyi. - To boli, idioto!
Malik nie kontrolował swych posunięć. Nawet słabowity Niall niewiele mógł tu uczynić. Gdy źrenice Tomlinsona zarejestrowały przypartego do burty loczka natychmiast w jego sercu zapłonął ogień. Zerwał się na równe nogi i pobiegł tam z zamiarem pomocy..
- Puść go - krzyknął niespodziewanie, gdy twarz Hazzy robiła się już lekko fioletowa. - Puść, bo go udusisz.
Z daleka można było usłyszeć krzyk uciekającego Horana i wrzask jakiejś kobiety, która prawdopodobnie przypatrywała się całemu zdarzeniu.
- Kolejny gej, który będzie mi rozkazywał? No proszę. Jesteście tak do siebie podobni - roześmiał się Malik. - No co tak patrzysz? Dobrze Ci chociaż było? A może Harry nie potrafi zaspokoić potrzeb takiego.. uhm jak Ty?
Każde słowo, które wypłynęło z ust bruneta raniło Lou. Ale nie tylko jego. Hazz również czuł zażenowanie i smutek. Nie jedna łza spłynęła po jego policzku. Wiedział, że ta sytuacja nie powinna mieć miejsca.
Louis nie mógł znieść szydzącego spojrzenia i głupich komentarzy Mulata. Jego pięść niespodziewanie powędrowała w kierunku...
_
- Zayn! - głos Niallera błagał o unormowanie. - Zayn, wszystko ok?
- Nic mi nie jest, a gdzie oni poszli ? - syknął przez zęby, jakby to wszystko było winą Horana.
Chłopak uniósł ramiona w zdezorientowaniu i opadł na ławkę. Słońce już powoli zaczynało wschodzić, a statek dobijał do kolejnego portu.
_
- Boli? - szepnął Lou, przecierając mokrą chusteczką szyję loczka. - Powiedz, kiedy..
- Auuć, piecze - jęknął Harry zakrywając szyję. - Lou, przepraszam... i dziękuje.
- Będzie mały ślad, ale szybko zejdzie - odpowiedział szatyn zmieniając temat. Nie chciał wracać do tej całej sprawy z Zayn'em i Niall'em. Chciał zapomnieć. Poza tym miał już sobie dać spokój z Harrym, a tymczasem ten znów znajdował się w jego kajucie. Nic nie szło według jego planu. Zupełnie nic..
- Słyszysz, co mówię? Gdyby nie ty.. - słowa Harry'ego brzmiały tak cudownie, że Tommo mógłby słuchać ich bez przerwy.
- Styles, zrobiłem to, co zrobiłby każdy na moim miejscu. - odpowiedział skromnie, ale Harry nie słuchał go dalej. Po prostu wpił się w jego usta w ramach podziękowań za wszystko, co dotychczas otrzymał od niego. Za każdy uśmiech i gest w jego stronę.. za wszystko.
Louis kochał jego pocałunki, ale nie mógł.. nie mógł tak dłużej. Nagle dźwięk smsa rozszedł się po całym pomieszczeniu. Tomlinson nie zaprzestając muśnięć odczytał treść wiadomości. W jego oczach pojawiły się łzy, a ciało natychmiast przeszyła fala nieprzyjemnych dreszczy.
Wyrwał się z objęć lokatego nastolatka i zniknął w długim korytarzu, a Hazz mógł się teraz tylko zastanawiać, co było prawdziwym powodem takiego zachowania.
Od autorki: Siemka!:) Wybaczcie, że ten rozdział był taki nudny, ale musimy przez to przebrnąć. Obiecuje, że w następnym wydarzy się już coś więcej :D tymczasem zapraszam Was do zabawy, tzn. możecie zadawać pytania bohaterom moich opowiadań :) być może wyłapiecie jakieś istotne fakty, klikajcie TU . Znajdziecie tam krótką instrukcję i link do strony z możliwością zadania pytania np. Harry'emu czy Lou :D Możecie pytać o wszystko :)) Trzymajcie się ciepło! :) xx