czwartek, 19 września 2013

019.



Louis myślał, że seks z Harrym był tylko dobrym snem.
A dobry seks to po prostu dobry seks.

- No, Lou. Dalej.. opowiedz mi. - powtórzył piosenkarz, po czym westchnął, uśmiechając się z zachętą. Widok, jaki miał przed sobą zapierał dech w piersiach. Półnagi Louis, owinięty kołdrą w kolorze różu, jego rozczochrane włosy i rozpalone policzki. Po prostu niebo.

- Nie wiem, nie wiem, czy to jest sen do opowiadania, było gorąco, wiesz? - jęknął, zakrywając twarz dłońmi. Nie czuł zażenowania, ale nigdy dotąd nie miewał erotycznych snów z chłopakiem w kręconych włosach. - W dodatku tak strasznie boli mnie tyłek, jakbym...

Harry przysunął się do niego na niebezpieczną odległość.

- Jakbyś naprawdę to czuł? - dokończył za niego. Louis skinął głową, rozszerzając z ciekawości źrenice - Bo.. to Skarbie, nie był sen. Moje palce dały radę. Zresztą.. nie tylko one. -szepnął Harry, a jego miętowy oddech owinął się wokół twarzy Lou.

~

Od ostatniej kłótni wszystko układało się dobrze. O ile słowem 'dobrze' można określić romans dwóch młodych mężczyzn na pokładzie statku pasażerskiego. Fakt, że żaden z nich nie myślał o konsekwencjach, czego ostatnie przybycie Paula, było świetnym dowodem. Żaden z nich nie spodziewał się, że koniec może nadejść szybciej, o wiele szybciej niż planowali.

Był ciepły, letni wieczór, na pokładzie rozpoczynała się właśnie impreza, ludzie świetnie się bawili. Wyjątek stanowił Harry, który naprawdę nie czuł się dobrze. Jakby jego organizm przeczuwał, że stanie się coś złego, coś, co zmieni kierunek rejsu. Louis tłumaczył to po prostu jakimś zatruciem, więc nakazał mu pozostać w kajucie i odpoczywać, a sam udał się do... pracy.

Harry nie lubił, gdy Louis chodził tam, gdzie chodził. Wiedział, że przez ten czas, gdy go nie ma jakiś obcy mężczyzna dotyka miejsc, do których Harry już się przywiązał, które Harry kochał i uważał za swoje. Nikogo innego. Ale prawda była taka, że Styles nie mógł niczego być pewien. W natłoku myśli zasnął. 

Obudził go dopiero zgrzyt przekręcanego klucza, leniwie otworzył oczy, próbując w ciemności odszukać posturę Lou. Minęło kilka minut, a światło nie rozjaśniło kajuty. Do uszu Harry'ego docierał tylko nierówny oddech, siedzącego niedaleko człowieka. Zerwał się na równe nogi, chwytając w dłonie pierwszą lepszą rzecz, jaką miał pod ręką. Powoli doszedł do drzwi i zapalił światło. Na krześle obok siedział półprzytomny Louis.

- Kurwa - syknął, Harry, a przez głowę przebiegło mu tysiąc myśli. - Louis, Louis, co się do cholery stało?

Z rozciętej wargi Tomlinsona sączyła się strużka krwi, jego lewe oko było podbite, a koszula rozdarta. To kilka szczegółów, jakie mózg Harry'ego zdołał zarejestrować w tak krótkim czasie. Chłopak panikował, nie wiedząc co robić.

- Louis, Louis, oddychaj, Louis, czy Ty mnie słyszysz? - krzyczał tak głośno, że nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Nagle drzwi się otworzyły, a do kajuty wpadł Nick.

Groźne spojrzenie Harry'ego zmroziło jego odwagę.

- Czego tu chcesz? - lokaty pchnął go w stronę wyjścia - To też Twoja sprawka? Taki z Ciebie bokser? 

- Zwariowałeś! - skrzywił się mężczyzna. - Chcę pomóc, słyszałem Twoje krzyki. Co z nim?

Mimo ogromnej nienawiści do przyjaciela swojego kochanka Harry nie miał wyboru. Musiał zaryzykować i skorzystać z pomocy kogoś 'tutejszego'.

Po kilkunastu minutach sytuacja się ustabilizowała. Louis leżał już w łóżku Harry'ego, a na jego głowie zalegał chłodzący okład. Rany były opatrzone, a lekarz przepisał jakieś tabletki przeciw opuchnięciom. Styles mógł odetchnąć, ale wiedział, że zapowiada się nieprzespana noc. Uciążliwe pytania medyka doprowadziły go na skraj wyczerpania. Skąd miał wiedzieć, kto zadał Louis'emu te obrażenia? 

Harry usiadł przy łóżku i wpatrywał się w śpiącego chłopaka. Nie przebudził się jeszcze od tamtego czasu. Lekarz powiedział, że to i tak cud, iż sam dotarł do pokoju. Nie wiele brakowało, a mógłby wypaść za burtę... ale o tym Harry nie chciał nawet myśleć. Po pokoju rozeszło się pukanie. W drzwiach stał Nick z tacą, pełną jedzenia.

- Um, pomyślałem, że zgłodniałeś. - mruknął niepewnie, wchodząc do pomieszczenia. - No i może Louis, jak się obudzi... - urwał, widząc uśmiech Harry'ego.

- Dzięki, Stary. Naprawdę doceniam to, co dla nas zrobiłeś. - odparł Hazz, ale dopiero po chwili uświadomił sobie, że użył innego słowa niż dotychczas.

N A S

Wariował, czy to jego podświadomość dawała mu znaki?

Nick podał mu rękę, a wychodząc szepnął tylko 'dbaj o niego, zasługuje na to, jak nikt inny'
Harry odpowiedział tylko ciche 'wiem', po czym zabrał się za konsumpcję sałatki.

Około 4 nad ranem Louis zakaszlał, a śpiący na krześle, przy jego łóżku chłopak natychmiast się przebudził. Jęknął z radości, widząc lekko uniesione powieki swojego kochanka, które łapczywie poszukiwały punktu zawieszenia.

- Wody?

- Harry, co ja... - głos Lou był cichy, jakby przygaszony, jego wargi był przeraźliwie suche, a pod oczami pojawiły się sińce. Styles podał mu szklankę wody i pomógł opróżnić ją do dna, by ten się nie odwodnił.

- Louis, pamiętasz cokolwiek? - chłopak nie chciał nalegać, ani tym bardziej zmuszać go do odpowiedzi, ale martwił się tą całą sytuacją.

Louis nie chciał kłamać, ale nie widział innego wyjścia, nie chciał zranić Harry'ego swoją decyzją.
Pokiwał tylko głową, mając nadzieję, że Haz odpuści i pozwoli nacieszyć się mu resztkami swojej obecności.

- Czy to jakiś klient? - Harry był nieugięty. Chciał znać prawdę, a Louis mu jej nie mówił. - Nie zgaszę światła dopóki mi nie powiesz. - Lou, nie masz pojęcia, co przeżywałem, gdy tu przyszedłeś półprzytomny z obitą twarzą. - wykrzyczał pretensjonalnie.

- Możemy porozmawiać jutro? Jestem zmęczony. - odparł cicho chłopak i wyciągnął dłonie w stronę Harry'ego, dając mu tym samym znak, by położył się obok niego.

Kilka minut później Louis oparł swoją głowę o klatkę piersiową Harry'ego i słysząc bicie jego serca nie mógł tak po prostu trzymać tego w sobie.

- Harry, śpisz?

- Mhm.. jeszcze nie, coś Cię boli, Skarbie?

- To James. - powiedział prawie niesłyszalnie, ale wiedział, że Harry przyjął wiadomość do siebie. - On... och..

- Louis, jak często to robi?
- To był pierwszy raz, Harry.. odmówiłem mu zlecenia.
- Odmówiłeś?
- Powiedziałem, że nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego?
- Wściekł się, zaczął rzucać wszystkim, a na koniec... mną.
- Dlaczego odmówiłeś, Louis?

Harry nie potrafił wymyślić żadnego sensownego powodu, dla którego uparty dotychczas Tommo mógł zmienić zdanie.

- Powiedziałem, że jest ktoś kogo tym ranię.
- Och, Louis. - Harry pocałował jego skroń.
- Ktoś, kto znaczy dla mnie więcej niż to gówno.
- Cholera, Boo..
- Ktoś, w kim zakochałem się nieodwołalnie..


Louis zamilkł, a Harry nie potrafił odnaleźć słów, które wyraziłyby to, co teraz poczuł. Nie potrafił. Zamiast tego jego policzki pokryły strumienie łez, których nie było w stanie nic zatrzymać. Louis otarł jego policzki i delikatnie, uważając na swoją rozciętą wargę wpił się w jego usta.

- Miałem na myśli Ciebie, Harry.
- Wiem, Louis. Jesteś moim Skarbem.

~

Kolejne kilka dni Louis spędził w łóżku Harry'ego. Czuł się coraz lepiej, a atmosfera, jaką wprowadziło jego wyznanie wszystko polepszyła. Co prawda, nie było mowy o seksie, żadnym szybkim numerku, czy nawet obciąganiu, czego Louis z niecierpliwością wyczekiwał. Harry mówił kategoryczne 'nie' ze względu na stan jego zdrowia.

Może i nie było seksu, ale było całuśnie i miło. Warga Lou szybko się zagoiła, więc usta miał jak najbardziej sprawne. Sprawne i chętne do pocałunków, buziaków, malinek..

- Jak dałeś radę wciągnąć mnie na łóżko, Harry? - spytał nagle Louis, wyrywając chłopaka z zamyślenia.

- Nick mi pomógł. - odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
- Kto do cholery? -jęknął starszy, a na twarzy Stylesa pojawiło się rozbawienie.
- Długa historia, może opowiem Ci przed snem, mhm? Na dobranoc.. ^^ - zaproponował, wsuwając się obok niego pod kołdrę.
- Bardzo chętnie. - szepnął Lou i ucałował jego nosek.

~
 Dzień, w którym Louis stanął na nogi miał być dniem szczęśliwym. Miał być dniem, który wskaże nowe horyzonty. Ale czy w rzeczywistości tak się zapowiadał?

Tomlinson obudził się wcześniej niż zwykle. Harry jeszcze smacznie spał, więc chłopak postanowił wykorzystać sytuację. Ubrał się prędko, złożył na jego policzku buziaka i z przepraszającym spojrzeniem udał się do swojej kajuty. Miał nadzieję, że nie spotka po drodze żadnej znajomej twarzy.

Chciał pójść do Jamesa i wyjaśnić całą sytuację. Zdał sobie sprawę, że miłość do Harry'ego nie utrzyma jego rodziny przy życiu, nie opłaci nauki dziewczynkom i nie pomoże mamie. Zdał sobie sprawę, jak fatalną w skutkach decyzję podjął. Niestety było za późno. W jego pokoju czekała korespondencja. Wymówienie umowy z nakazem natychmiastowego opuszczenia statku. Louis usiadł zrezygnowany na podłodze, a w jego oczach zebrały się łzy.

Zawiódł wszystkich, a najbardziej siebie samego. Jak mógł być tak głupi, by ryzykować pracę dla jakiejś miłostki? Może i był zakochany w Harrym, ale Harry nie odwzajemniał tego, no i co dalej? Po skończonym rejsie na pewno pójdzie w inną stronę, a Louis zostanie sam, bez pieniędzy dla rodziny, bez pracy, domu...

Był totalnym kretynem. A przynajmniej tak czuł się w tym momencie..
Postanowił jak najszybciej spakować walizki, by zdążyć wysiąść, gdy dobiją do jakiegoś portu. Nie chciał żegnać się z Harrym. Nie cierpiał pożegnań. Nie wiedział nawet, co miałby mu powiedzieć. To nie w porządku, że miał przed nim tajemnicę. Tajemnicę, która była bardzo niekomfortowa. Ech. Właśnie znalazł się na samym dnie swojej egzystencji i nie miał pojęcia, jak się stamtąd wydostać.

Harry obudził się i poczuł, że czegoś brakuje. Zimna pościel w miejscu, które dotychczas zajmował Louis nie wróżyła niczego dobrego. Szybko zerwał się na nogi, ubrał przypadkowe spodnie i wybiegł z kajuty, potrącając przy tym jakiegoś mężczyznę. Krzyknął głośne 'przepraszam' i udał się w stronę miejsca, gdzie ulokowana była sypialnia chłopaka. Nacisnął na klamkę, ale w środku zastał tylko pokojówkę, która zmieniała pościel. Wiedział, co to znaczy. Często bywał w podróży i znał ten widok doskonale. 

Wybiegł na górny pokład, a w megafonu rozległo się ogłoszenie: za kilka minut dobijamy do portu, pasażerowie opuszczający statek proszeni są o zejście na pokład B. Dziękujemy.

Odszukał wzrokiem znak i podążył za swoim szczęściem, miał nadzieję, że uda mu się go jeszcze złapać.

Louis stał oparty o burtę, jedną ręką trzymał walizkę, a drugą ocierał spływające po policzku łzy. Harry'emu pękało serce. Nic nie rozumiał...

- Louis, cholera, co Ty wyprawiasz? Co Ty wyprawiasz? - skomlał, czując, jak jego głos zmienia barwę, a w kącikach oczu pojawia się słony płyn.

- Nic nie rozumiesz, Harry.. nie mam wyjścia.. - odpowiedział chłopak, próbując utrzymać emocje.
- Ale...

*na statku rozszedł się charakterystyczny dźwięk dobicia do portu*

- Żegnaj, Harry.. Oni beze mnie nie dadzą rady, przepraszam, zawiodłem wszystkich.. nie ma tu dla mnie miejsca.

- Ale Louis, poczekaj.. ja nie wiem o co chodzi..
- Przepraszam, Harry.

Louis chwycił walizkę, bo tłum ludzi ruszył już do wyjścia. Postawił kilka kroków naprzód, po czym wrócił, naparł zachłannie na usta Harry'ego, błądząc po zakamarkach, które znał tak doskonale, jak mistrz zna swoje własne dzieło. Jednak nadszedł czas, więc oderwał się od smakowitych warg, szepcąc ciche: cholernie Cię kocham...

Harry mógł tylko stać i patrzeć, jak odchodzi, a w jego głowie dudniły dwie sprawy:
Ja Ciebie też kocham  i  Dlaczego? 

piątek, 28 czerwca 2013

018.


Od autorki: Witajcie. Na wstępie chcę podziękować osobom, które we mnie nie zwątpiły. Dodaje ten rozdział, ale musicie liczyć się z tym, że pół roku nie pisałam i to naprawdę nie lada wyzwanie 'wrócić'. Nie wiem, co się ze mną stało, początkowo brak czasu, potem brak motywacji. Whatever :) W dalszej części rozdziału scena +18, Zboczuszki :*.  Love U. xx


Czy seks między dwojgiem kochających się osób można uznać za błąd?

Czy Louis czuł się źle?
Czy Harry miał świadomość tego, jak bardzo zmieniło się jego życie?

~*~

- Louis, przepraszam. - mruknął chłopak, podchodząc do siedzącego na skraju łóżka szatyna. - Przepraszam, że Ci nie powiedziałem. W odpowiedzi można było tylko usłyszeć cichy jęk, który wydobył się spod pięknie wykrojonych ust Tomlinsona.  - Po prostu nie chciałem abyś myślał, że jestem taki.

- Jaki, Harry? Jaki do cholery? - krzyknął, podnosząc się z miejsca i drepcząc nerwowo po kajucie. - Myślałeś, że kłamstwo jest dobrym rozwiązaniem?

Tak, naprawdę Louis rozumiał Harry'ego. Rozumiał cały ten ból i obawę przed ocenianiem, rozumiał, bo był w podobnej, a jednak całkowicie innej sytuacji. Jednak nie mógł tego wyjawić, karcił się w myślach za to co mówił i robił, ale nie widział innego wyjścia z tej sytuacji. Musiał sprawić, że Harry go znienawidzi. Musiał sprawić, by ten piękny gwiazdor zobaczył w nim same wady.

Tylko jak?
Tomlinson był chodzącym ideałem, sprzedającym swój słodki tyłek tylko po to by zapewnić byt swojej rodzinie.

Czy znajdziecie kogoś bardziej ofiarnego?

Harry natomiast nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Wiedział, co prawda, że Louis skrywa jakąś dziwną, może nawet wstydliwą tajemnicę, ale nie chciał nalegać. Sądził, że z czasem chłopak sam się przed nim otworzy. Byli blisko, seks był jedną z najintymniejszych rzeczy w życiu człowieka, łączył dwa ciała w jedność, sprawiając, że siła uczuć wzrastała mimo woli.

Mimo woli Harry zakochał się w Lou?

- Myślałem, że nie będziesz chciał ze mną rozmawiać. - syknął Harry, po czym posmutniał jak 6-letni dzieciak. - Myślałem, że skreslisz mnie na starcie, jak Oni wszyscy.

- Kto, Harry? - nim Louis zdążył się zorientować miękkie pytanie opuściło jego usta. A przecież miał sprawiać, by Harry z niego rezygnował. 

 Rozmowa została przerwana przez kolejne pukanie do drzwi. Louis nie chciał się nawet zastanawiać, kim jest osoba po drugiej stronie. Po prostu schował się do szafy nim Harry nacisnął klamkę.

- Cześć, jest tu Louis? Szukam go od wczoraj. - nerwowy ton głosu Jamesa przeraził Stylesa, ale nie do tego stopnia, by nie udało mu się zagrać kolejnej z teatralnych ról.

- Nie było go tutaj. I raczej nie będzie. - syknął przez zęby z szyderczym uśmiechem.

Louis poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. Wiedział przecież, że Harry ratuje mu tyłek, ale tak przykre słowa z ust, kogoś kogo kochał nie mogły po prostu nie boleć. James odszedł pół minuty później, dziękując za dobrą informację. Ten facet był naprawdę przerażający. 

- Skarbie, wyjdź już. - szepnął Hazz i otarł czoło. - Dawno nie czułem się tak dziwnie, ten koleś jest okropny, jak możesz się z nim..

- Co powiedziałeś? - oczy Louisa zwiększyły swój rozmiar o ponad pięćdziesiąt procent. - Co powiedziałeś, Harry?

- No po prostu ten cały James wydaje się taki 'nie z tego świata', wiesz o czym.. - tłumaczył Harry.

- Harry, nie to. Wcześniej, wcześniej. - przerwał mu starszy chłopak, oczekując na konkretną odpowiedź.

Policzki piosenkarza nabrały barwy.

- Za to też przepraszam, wymsknęło mi się. - spuścił wzrok, ale wiedział, że Tomlinson nie był ani trochę zły.

- Dokończymy wieczorem, muszę iść, bo James mnie zabije. - odparł Louis i ostatkiem odwagi podszedł do Loczka by musnąć jego policzek ustami.

- Do zobaczenia.

~*~

Harry miał prawie cały dzień, by przeanalizować wszystko to, co się wydarzyło odkąd wsiadł na statek. Chciał porozmawiać z Louim, chciał wyjaśnić niektóre kwestie i dogadać się w sprawie innych, ale nie wiedział, czy uda się w ogóle porozmawiać, gdyż każde spotkanie kończyło się zabawą w łóżku. No, może nie każde, ale przynajmniej większość. Po prostu tak na siebie działali, nie było momentu, w którym Harry nie chciał pocałować Lou, nie było momentu, w którym nie pragnął dotykać go w TEN sposób. Wiedział, że z każdą minutą pogrąża się w tym uczuciu, wiedział, że nic tu nie jest normalne.

Ale kto powiedział, że normalne znaczy lepsze?

Nikt nie znał go tak dobrze, jak Lou. Mimo, że Lou był totalnym świrem, oddającym się za kasę! Ale Harry nie brał go w takich kategoriach, Harry traktował go jak Skarb, który odkrył dryfując po bezkresie morza. 

~*~

Nadszedł wieczór. Na górnym pokładzie, jak każdego wieczoru odbywała się impreza. Blask księżyca dodawał uroku tego typu spotkaniom. Harry odszykował się i po całym dniu refleksji wyszedł do ludzi. Od razu zauważył Lou siedzącego przy barze.

- Pamiętasz naszą pierwszą rozmowę? -Louis obrócił się, jakby od dłuższego czasu oczekiwał jego przybycia.

- Ciężko zapomnieć tak aroganckiego dzieciaka, który wpiera ludziom, że są gośćmi na statku. - odparł zabawnie Louis, po czym zrobił Harry'emu miejsce obok.

- Ty również nie należałeś do najgrzeczniejszych. - zrewanżował się Loczek i skinął do kelnera po swoje zamówienie. - Co mówiłeś, Lou?

- Myślałem, że nie przyjdziesz. - głos starszego chłopaka podrażnił bębenki Harry'ego i dotarł do samego środka serca.

-Że co? - syknął piosenkarz, a jego twarz przybrała naprawdę uroczy grymas.

- Nie krzyw się tak idioto, bo jeszcze pomyślę, że Ci zależy. - alkohol w żyłach Lou musiał już naprawdę konkretnie krążyć, gdyż w normalnych okolicznościach nie odważyłby się na takie słowa.

- Och, skąd wiesz, że tak nie jest? - skwitował Hazz, popijając kolejny kieliszek czystej.

- Zamknij się. - buchnął śmiechem Lou, ale Harry nie uznał tego za obraźliwe. Kochał śmiech swojego towarzysza, kochał te dołeczki tworzące się w jego policzkach, kochał go... całego?

- Chciałbym Cię pocałować.-

- What?

- Chciałbym. - ponowił Styles, a jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem kelnera, który chciał już powiedzieć ' Ty, młody człowieku skończyłeś na dziś picie', ale..

- Poproszę jeszcze jedną!

No i boom.

- Harry, daj spokój, przesadzasz z alkoholem. - skomlał Louis, ale to nie dawało żadnych rezultatów.

- Nie mów mi, co mam robić. Nie bądź taki, jak oni wszyscy. - krzyknął zbulwersowany, potrącając przy tym kilka szklanych butelek, które ostatecznie wylądowały na Lou.

~*~

Łatwo jest oceniać kogoś i jego historię, łatwo zauważyć cudze błędy, łatwo wytykać komuś potknięcia. Ale czy łatwo znaczy lepiej?

Nikt tak naprawdę nie miał pojęcia, co działo się w sercach tych dwóch młodych chłopców.
Ich historie już po części znacie.
Ich tajemnice nadal są
g ł ę b o k o ukryte.

~*~

- Lou, przepraszam! - płakał, Harry, kucając przy siedzącym na łóżku Lou. - Jestem takim kretynem, przepraszam!

- Uspokój się, nic mi się nie stało. - odparł sucho, Tomlinson, próbując owinąć bandażem rękę, która została skaleczona w wyniku wybuchu agresji Harry'ego.

- Daj, ja to zrobię! - zaproponował młodszy, a Louis nie widząc innego wyjścia z tej głupiej sytuacji poddał się jego woli.

- Obiecaj mi coś. - mruknął Louis, przerywając chwilę niezręcznej ciszy.
- Obiecuję. - zadeklarował, Harry.

- Głuptasie, jeszcze nie powiedziałem, o co mi chodzi.
- I tak obiecuję.
- Zwariowałeś.
- Na Twoim punkcie.
- Harry!
- Słucham, Skarbie?
- Możesz być poważny przez pół sekundy?
- Jestem poważny w każdej sekundzie spędzonej z Tobą.
- Proszę..
- No słucham?
- Obiecaj, że nie będziesz tyle pić.
- Obiecuję.
- Obiecuję, że?
- Obiecuję, Louisie Tomlinsonie, że nie będę tyle pił. Obiecuję, Skarbie. Ale..
- Ale?
- Mogę Cię pocałować?

Harry nie czekał na pozwolenie.
Louis nie musiał mu go dawać.

Motyle, które napłynęły do jego brzucha, po słowach Harry'ego oznaczały jedno wielkie 'TAK'.

~perspektywa: BooBear~

Poczułem, jak dłoń Harry'ego wciska się w moje ciasne spodnie. Czy On chciał doprowadzić mnie do szczytu jednym ruchem? W pewnym momencie zrobiło mi się bardzo gorąco. Postanowiłem zdjąć z siebie koszulę, a Harry zaczął namiętnie całować mnie po szyi. Odchyliłem głowę, lekko otwierając usta. Moja ręka powędrowała pod jego bluzkę. Nie potrafiłem się powstrzymać. Bardzo podniecał mnie jego zapach i ten subtelny dotyk, za który oddałbym wszystkie skarby świata. Czułem coraz większe napięcie w spodniach. Hazz pchnął mnie na łóżko i przeniósł swoje dłonie na moje pośladki. Zaczął je ugniatać, na co zareagowałem głośnym jękiem. Przygryzałem wargi i delikatnie masowałem jego tors. Chwilę później mój partner obrócił mnie tyłem do siebie, po czym mocno się wtulił. Bawił się moimi sutkami i wędrował w stronę bokserek, ukrytych pod jasnymi, ale dość cienkimi spodniami. Zacząłem masować swojego kolegę. Harry drastycznie odwrócił mnie na plecy i zaczął lizać to, czego nie powinien. Żartuję. Lekko przygryzał moje sutki, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Całował coraz niżej i niżej, aż dotarł do pępka, gdzie miałem okropne łaskotki. Po całej kajucie rozszedł się mój beznadziejny śmiech. Ale Harry go uwielbiał i specjalnie mnie gilgotał. Już chciałem coś powiedzieć, gdy Loczek podniósł dłoń i zaczął krążyć palcem wokół moich ust. Otwarłem je i powoli zassałem go. Po chwili nasze języki splątały się, a ja odwdzięczałem się masażem pośladków. To było kompletnie szalone! To był pierwszy seks, podczas którego analizowałem każdy swój ruch. Wszystko było takie przemyślane i dokładne. Harry ponownie mnie całował, a ja próbowałem dostać się do jego penisa. Czułem jego rozkosz. Ciepło naszych ciał działało w sposób kojący. W powietrzu unosił się zapach jego perfum, moje powieki zamykały się mimo woli, wyobrażałem sobie, co będziemy robić za chwilę. Stąd już tylko krok do nieba.

-Ooooooooohhhhhh – jęknąłem głośno.
- Nie za szybko? - skwitował Harry, zasysając się na moim koledze.
- Zam-knij-się! - z ledwością udało mi się wydobyć głos, bo On był totalnym mistrzem w tego typu sprawach.

Przerwał pocałunki, przerwał ssanie. W pewnym momencie poczułem jak odwraca mnie na brzuch, rozchyla moje nogi i zaczyna językiem pieścić mój otworek. Zachęciło mnie to do jeszcze bardziej do działania. Wydawałem z siebie coraz głośniejsze pomruki, On po prostu nie mógł nie zauważyć, że mi się to zajebiście podoba. Nagle poczułem dziwny chłód.Chyba użył jakiegoś żelu i zaczął krążyć palcem tam, gdzie czułem już napięcie. Po chwili drażnił nim moją prostatę, co doprowadzało mnie do granic przyjemności. Wspaniale wykorzystał moją wrażliwość. Gdy byłem skupiony na słowach piosenki, którą nucił cicho pod nosem, włożył drugi palec. Nie wiem, ile to trwało, ale z transu wyrwał mnie fakt, iż Harry podniósł mnie wyżej. Wiedziałem, że chce we mnie wejść. Założył prezerwatywę i ponownie rozchylił mój tyłek. Delikatnie wsunął się do środka. Ścisnąłem zęby z bólu i rozkoszy jednocześnie. Powoli zaczął się we mnie poruszać, trzymając za pośladki i masując je do czerwoności.

~*~

- Jak spałeś, Skarbie? - głos Harry'ego nie wybudził pogrążonego w snach Lou. - Skarbie, pobudka...

- Harry? Harry to Ty? Śniło mi się, że się bardzo pieprzyliśmy, wiesz?

- Lou, opowiedz mi o tym. - odparł chłopak, siadając po turecku i patrząc w błękitne tęczówki z zaciekawieniem.

cdn.



Od aut: wybaczcie, takie zwykłe, ale no zawsze coś. KISS.
tt : @natsdirection



poniedziałek, 18 lutego 2013

017.




Harry czuł, że to nic dobrego, ale miał szczerze te informacje gdzieś. W tym momencie ważne dla niego było tylko to, że Louis był obok.

Nie potrzebował szczególnych zapewnień, czy obietnic. Po prostu chciał żeby Lou był tutaj i nigdy nie odchodził. Chciał czuć się tak bezpiecznie, jak w jego ramionach.

-Harry, kto to był? - mruknął Lou w szyję chłopaka, po czym przez jego ciało przeszła fala dreszczy. Ta cała sytuacja zaczynała się komplikować coraz bardziej, a do tego rejs powoli dobiegał końca...

- Nikt ważny. - odparł Loczek przejeżdżając ręką po nagim torsie swojego towarzysza. - Nikt ważny, Lou.

-Harry, wiem, że nie znaczę nic dla Ciebie, ale myślałem, że... przepraszam, myliłem się. - skomentował cicho Louis i chwycił swoje ubranie, po czym wciągnął na siebie spodnie i założył koszulkę. Nieistotne, że na lewą stronę.

Harry próbował protestować, próbował wytłumaczyć, że jest inaczej, ale Lou był okropnie uparty. Z trudem udawało się zmienić jego decyzję. Tym razem miał przewagę i żadne argumenty nagiego nastolatka nie przemawiały mu do rozumu.

Chwycił gazetę, którą wcześniej nieznany mu mężczyzna rzucił w nich, a następnie spojrzał na okładkę. To, co ujrzał przeszło jego najśmielsze oczekiwania.

" HARRY STYLES. Czyżby młody gwiazdor zdradzał swoją życiową drogę? A może to tylko młodzieńczy wybryk? Romans z nieznanym mężczyzną? Jak wiele atrakcji jest w stanie zapewnić sobie młody artysta?"

W oczach Lou pojawiły się łzy. Zrozumiał, jak dogłębnie i okrutnie został wykorzystany. Harry mógł tylko stać i patrzeć, jak jego życie sypie się niczym domek z kart.

- Gwiazdor? Serio, Harry? Artysta? - jęknął Tomlinson przez łzy, po czym przedarł kartkę na pół pozostawiając ją na stoliku obok drzwi.

Harry czuł się okropnie. Wiedział, że Lou nie będzie chciał teraz go słuchać. Nie milczał, ale spojrzenie Lou dawało mu znaki, aby się zamknął, aby już nic więcej nie mówił..

~*~

Harry wiedział, że popełnił błąd.

Louis miał świadomość tego, co się stało. Czuł się totalnie zraniony przez chłopaka z burzą loków na głowie. Miał wrażenie, że Harry potraktował go tylko jako wakacyjną atrakcję, podczas gdy on sam zakochał się w nim niesamowicie mocno.

~*~

-Dobrze się czujesz, Lou? -szepnął Nick, widząc swojego przyjaciela, czy też byłego-przyjaciela w takim stanie.

- Co Cię to obchodzi? - odburknął chłopak i kiwnął do baru o kolejne zamówienie. - Co Was wszystkich to obchodzi, kurwa.

- Nie powinieneś już pić, Louis. James wywali Cię z roboty. - mruknął starszy facet i próbował oprzeć rękę na ramieniu Tomlinsona, ale ten natychmiast się odsunął.

- Nie Twoja sprawa. - skwitował krótko i odszedł od stolika, zajmując miejsce przy barze na wysokim hokerze.

Minęło kilkanaście minut, a Louis stracił kontakt z rzeczywistością. Każdy kolejny drink dodawał mu pozornie siły. Wiedział, że ucieczka w alkohol nie jest najlepszym wyjściem, ale tak właściwie nie pozostało mu nic innego..

Nie rozumiał tego, co się stało. Nie rozumiał, jak mógł tak mocno zatracić się w dzieciaku z magazynu dla nastoletnich dziewczyn. Nic nie rozumiał... a tak cholernie chciał.

Louis niesamowicie tęsknił.

Harry tęsknił osiem razy mocniej.

Nie.

Tęsknili tak samo.

~*~

-Lottie? - cichy głos Louisa przebił się przez linie telefoniczne w Doncaster. - Lottie, jesteś tam?

-Louis, co się dzieje? - odparła dziewczyna, a po drugiej stronie słuchawki poleciały łzy.

- Lottie, potrzebuje Cię.. - szepnął chłopak i odpadł na poduszki przygryzając dolną wargę. - Lottie...

- Tommo, nie płacz, co do cholery się stało? - siostra podniosła głos, bo mimo tego, że chciała pomóc to dzieliły ich setki kilometrów.

- Bo on... Lottie.. On mnie oszukał.. - chlipnął cicho, próbując ukryć swój smutek.

- Znowu, Louis? Cholera... kim On jest tym razem? Cholera, miałeś się w nic nie pakować. - odpowiedziała blondynka, jednak w słuchawce trwała przerażająca cisza. - Zaraz, Lou... czekaj.. nie zakochałeś się, prawda?

- Ekhm..

- Kurwa, Louis. Zrobiłeś to! - pisnęła dziewczyna, a do oczu chłopaka cisnęło się coraz więcej łez. - Spałeś z nim?

- Lottie, przestań...

- Uznam to za odpowiedź twierdzącą. Czekaj, brat. Skoro Ci na Nim zależy to bierz dupę w troki i leć z nim pogadać. Skąd wiesz, jak jest naprawdę? Dopóki nie poznasz jego stanowiska nie masz prawa płakać. A teraz ładnie się rozłącz i wieczorem zadzwoń, co z tego wyszło.

- Dziękuje, skarbie. Jesteś moją małą księżniczką.
- Louis, głupku. Do usłyszenia!

~*~

Jego dłonie zacisnęły się na pośladkach Harry'ego, usta błądziły w szalonej ekstazie po mega rozgrzanej skórze chłopaka, a pod zamkniętymi powiekami powstawały najgorętsze wizje. Wizje nadchodzących chwil. Louis podszedł do tego z wielką rezerwą i nieśmiałością. Opalone ciało okrywały jedynie białe bokserki w cieniutkie, granatowe paski. Styles miał na sobie podkoszulek na ramiączkach, który w cholernie słodki sposób przykleił się do spoconego ciała. Ich dłonie szukały siebie, dotykały się i splątywały włosy. Cała ta sytuacja przypominała wstęp do niebiańskich rozkoszy.

- Pragnę Cię, cholera..

Całowali się długo i namiętnie, wędrując po zakamarkach swych ciał, odkrywając to, co dotychczas pomijali podczas każdego normalnego seksu. Ich palce splatały się ze sobą tylko po to, by za chwilę poczuć je w sobie. Adrenalina wzrastała z każdą minutą..

Louis zerwał z Hazy koszulkę i okrężnymi ruchami pogwałcił jego klatkę piersiową. Następnie bez żadnego żelu, czy kremu wszedł w jego tyłek. Aby chłopak się nie wyrywał, cały czas silnie trzymał go za pokręcone włosy. Każda próba oporu skutkowała mocniejszymi i głębszymi pchnięciami. Musiało nieźle boleć, bo na twarzy piosenkarza pojawił się grymas, a z ust wydostał się cichy jęk. Tomlinson zaczął naprawdę ostrą zabawę. Posuwał swojego przyjaciela coraz silniej i szybciej, wykrzykując mu do ucha najbardziej zbereźne rzeczy, jakie przychodziły mu na myśl. Jeszcze kilka silnych ruchów i doszli jednocześnie, napinając mięśnie w cholernie mocnym orgazmie.

Zwykle Harry był tym tygryskiem, który lubił się pieprzyć po godzinach, na śniadanie, obiad, kolację, w porze lunchu i jeszcze kilka razy jako bonus. Tym razem Louis był silnie niewyżyty.

Nie zważając na sprzeciw ze strony lokatego chłopca klęknął przed nim i zabrał się za pracę nad jego nabrzmiałym sprzętem. Otworzył usta i pochłonął całość sprawiając, że Hazz doszedł w kilka minut.

Bez wątpienia Louis był dzisiaj niemożliwe perfekcyjny.

- Twoja kolej, tygrysku  - szepnął Tommo i cicho się zaśmiał pocierając swojego penisa. - liczę na Ciebię.

Harry nigdy nie czuł się tak dobrze. Harry nigdy nie widział Lou w stanie takiej adrenaliny. Kiedy otworzył usta, kilka ruchów ręką i cała sperma znalazła się w jego buzi. Wytrysk był tak cholernie obfity, że biedny dzieciak nie mógł połknąć całej porcji. Przyozdobiło to jego twarz. :3

c.d.n...

od autorki: siema, wybaczcie, nie mam motywacji. :c

zapraszam tu:  www.hopeandmagic.tumblr.com prolog :3