Harry mógł czuć strach, mógł czuć zażenowanie i smutek, ale w tym momencie te emocje nie miały szansy, aby przebić się przez jego miłosne upojenie.
Był oczarowany obecnością Louis'ego.
Był szczęśliwy, że ma przy sobie kogoś takiego, jak On.
Czy ktokolwiek mógłby to zepsuć?
Harry nie zastanawiał się nad tym przesadnie długo, co prawda przeszło mu to przez myśl, ale ostatecznie skierował się w stronę obranego wcześniej celu, jakim był bufet.
Po drodze minął jedną z dziewczyn, która prawdopodobnie poznała go podczas którejś z zabaw pokładowych. On niestety jej nie pamiętał. Niestety, a może i 'stety', bo wymienianie śliny z kimś innym niż Louis było dla niego obecnie czymś okropnie ohydnym.
Dawniej był flirciarzem, leciał na każdą blond laskę z wytatuowanymi pośladkami. No dobra, może dziary nie były konieczne, ale taką etykietkę przyczepił mu zarząd managementu. Głównie pani J., której nienawidził z całego serca. To ona go zrujnowała, to ona uczyniła z niego maszynę do robienia pieniędzy. A przecież Harry, był tylko bezbronnym, nastoletnim chłopcem, którego pasja do muzyki i talent przerosły najśmielsze oczekiwania..
Louis otworzył oczy, a lekkie promyki światła podrażniły jego źrenice. Powieki mimo woli opadły, a on po omacku zbadał teren łóżka. Poczuł, że strona Harry'ego jest jeszcze ciepła..
"Pewnie niedawno wyszedł"
- pomyślał i zatopił się w poduszce. Nie miał w tym momencie na tyle sił, aby podnieść swą ciężką od marzeń i pragnień głowę. Ponownie obudził go zapach kawy, który stopniowo docierał do jego nozdrzy.
-Hazz, co tak pachnie? -mruknął, otwierając tylko jedno oko. Spowodował tym, że zawartość kubka pokręconego nastolatka wylądowała na kremowym dywanie i we wspaniały sposób zaczęła w niego wsiąkać..
-To była kawa, Lou. - zaśmiał się przez łzy Harry i wyciągnął z szafki papierowy ręcznik. - Teraz będziesz musiał podzielić się ze mną swoją.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odparł zaspany szatyn nie wypuszczając z objęć poduszki. - Dlaczego tak szybko wstałeś? Chodź do mnie..
- Louis, dziś jest środa, pracujesz.. - odparł zasmucony, po czym zniknął na moment na korytarzu. Louis nie wiedział, co było tego przyczyną.
A tak naprawdę Harry musiał ochłonąć, musiał sobie wewnętrznie z tym poradzić. Przykucnął pod drzwiami i objął rękoma swój brzuch. Czuł się, jak pięcioletnie dziecko, któremu mama nie pozwoliła czegoś zrobić. Nie mógł pogodzić się z faktem, że dziś znów.. jacyś obcy mężczyźni będą dotykać jego Louis'ego..
- Dobrze się czujesz, Hazz? - usłyszał za plecami głos Tomlinsona. - Dlaczego trzymasz się w tym miejscu? Pokaż! Nic Ci nie jest?
- Och Lou, mam się dobrze. Po prostu zakręciło mi się w głowie.. - skłamał, choć wiedział, że to nie prowadzi do niczego dobrego, do niczego..
Harry mógłby dłużej się upierać przy tym, że jeszcze przez "momencik" pobędzie na korytarzu oraz przy tym, że poradzi sobie, bo nic mu nie jest. Mógłby, ale silne dłonie Lou pochwyciły jego chude ciałko i w najsubtelniejszy sposób świata ułożyły na miękkiej pościeli.
- Nie próbuj dziś wstawać. Źle wyglądasz, martwię się.. - szepnął starszy chłopak i złożył na jego ustach malutkiego całuska.
~*~
Nadszedł wieczór.
Harry tak, jak obiecał Louis'emu cały swój dzień spędził pod ciepłą, puchatą kołderką mimo, że tak naprawdę nic mu nie dolegało. Ale przecież nie mógł wyznać, że chodziło o czystą, namiętną zazdrość. Nie mógł wydać swoich uczuć. I tak, już czuł się upokorzony. Wiedział, że Tomlinson pracuje w tym zawodzie dla kasy, nie przyjemności, więc tym bardziej w swoim prywatnym życiu nie może być gejem. Harry tak myślał, ale jego podświadomość wysuwała całkiem inne wnioski.
"Pieprzył się z Tobą po godzinach, to znaczy coś więcej "
" On dotyka tylko Ciebie w taki sposób"
" Jedynym mężczyzną, który był w jego kajucie jesteś Ty "
"Harreh, nie oszukuj się, zakochałeś się w nim "
Loczkowi wcale to nie pomagało w zaakceptowaniu sytuacji, w jakiej się właśnie znalazł. Czasem życie nie pozwala nam na dokonywanie wyborów. Czasem to los decyduje o tym, kto pojawia się w naszym życiu, ale ostateczny wybór, kto w nim pozostanie należy do nas. Prawda boli jeden raz, a cukierkowe kłamstwa zawsze. Czym jest ryzyko?
Louis spędził dzień w pracy..
No dobra, obsłużył kilku klientów i wcale nie czuł się z tym dobrze. Był zły na samego siebie, na swój los, przeznaczenie i fatum.. nie mógł pogodzić się z faktem, że w ten sposób traci kogoś na kim ostatnimi czasy zaczęło mu zależeć. Zależeć bardziej niż powinno, prawda?
Wiedział, że Harry nie jest zadowolony z jego profesji... Ale przecież Harry niczego nie rozumiał, Harry nie znal jego sytuacji materialnej, nie znał historii Lottie, ani historii jego matki. Harry mógł myśleć, że jest on zwykłą męską dziwką.
Ale czy tak było?
"Nie"
"Tak"
Oczywiście, że nie.
~*~
Louis doczołgał się do swojej kajuty około godziny dwudziestej drugiej, był tak bardzo zmęczony, że nie miał ochoty na nic, ale myśl o samotnym Harrym przytłaczała go. Postanowił, że odwiedzi Loczka i przeprosi za całodniową nieobecność. Wziął prędki prysznic, przebrał się i wyszedł z pokoju. Po drodze spotkał swojego przyjaciela. Nick był dziwnie zaniepokojony i jakiś nieswój. Louis uznał, że to sprawka tej całej sytuacji, więc postanowił nie wnikać w szczegóły.
Poprawił swój błękitny kardiganek, wsunął telefon do tylnej kieszeni dżinsów i nacisnął na klamkę. Zdziwiło go bardzo, gdy drzwi nie otworzyły się. Początkowo myślał, że Harry jest w środku i po prostu śpi, ale nasłuchiwał przez moment, czy z wnętrza kajuty dochodzą jakieś odgłosy. Odpowiadała mu niezmącona cisza.
Zrezygnowany i przytłoczony udał się na górny pokład. Zdecydował wykorzystać okazję na obserwację gwiazd, a przy okazji odnalezienie Harry'ego. Długo błądził wśród tłumu ludzi, przepychając się między szczupłymi blondynkami, a wylansowanymi kolesiami w garniturach od najlepszych projektantów świata. W końcu udało mu się dotrzeć do białej barierki. Oparł się delikatnie o burtę i spojrzał w sklepienie. Nie miał pojęcia ile czasu spędził w tej pozycji, ale nagle do jego uszu dotarł znajomy głos.
- Dużo ich, prawda? - Harreh mruknął, a Louis natychmiast odwrócił głowę, by sprawdzić, czy jego słuch funkcjonuje prawidłowo. Automatycznie twarz marchewkowego fanatyka rozjaśnił uśmiech. - Zmarzłeś, weź to - dodał po chwili Hazz, ściągając ze swych ramion koc.
- Nie trzeba, Styles mam sweterek. - oznajmił Lou. - jest okej.
- Cieniutki ten sweterek. To chodź, chociaż Cię przytulę. - odparł Harry i nie czekał na reakcję swojego towarzysza tylko przyciągnął go do siebie tak, by ciała mogły czuć potrzebne ciepło.
- Jak minął dzień? - szepnął Louis, gdy usiedli na jednej z ławeczek otulając się kocykiem.
- Bez Ciebie? Okropnie nudno.. - wyjaśnił Hazz i przez moment zastanawiał się, czy powinien odwzajemnić pytanie. Ostatecznie zrezygnował. - Patrz, tamta gwiazdka będzie nasza, dobrze?
- Nie wybrałbym lepszej - oświadczył Louis i wpił się w mokre i rozkosznie miękkie usta Harry'ego Stylesa. - Zaśpiewaj mi coś.
Cause you were mine for the summer
Now we know it’s nearly over
Feels like snow in September
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love
Wish that we could be alone now
If we could find some place to hide
Make the last time just like the first time
Push a button and rewind
Now we know it’s nearly over
Feels like snow in September
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love
Wish that we could be alone now
If we could find some place to hide
Make the last time just like the first time
Push a button and rewind
Resztę nocy spędzili na obserwacji nieba, rozmowie i grze w 33. Było tak, jak Louis wymarzył sobie od dawna. Było tak, jak Harry pragnął.
~*~
Kolejny dzień minął podobnie do poprzedniego. Louis zajął się swoimi obowiązkami, a Harry wiernie oczekiwał wieczoru, by móc się z nim spotkać. Okropnie tęsknił i nie mógł doczekać się momentu, gdy weźmie go w swe ramiona.
Nagle po jego kajucie rozeszło się pukanie do drzwi. Nie spodziewał się nikogo, ale w głębi serca marzył, aby był to pan Tomlinson. Niestety, gdy gość wszedł do środka okazało się to sceną z jakiegoś kiepskiego filmu przygodowego..
_
Louis skończył wcześniej niż wczoraj i w pośpiechu pobiegł do pokoju swojego ukochanego. Wiedział, że Harry czeka i nie mógł już dłużej tego przeciągać. Nacisnął na klamkę, a w jego głowie zawirowało. Poczuł zapach znajomych perfum, ale nie zaniepokoiło go to. W kajucie było ciemno.
- Harry, jesteś tu? - szepnął, myśląc, że chłopak śpi.. Po chwili sięgnął do kontaktu.
To, co ujrzał przerosło całkowicie jego największe obawy. Przerosło wszelkie dramatyczne sceny, jakie mógł sobie wyobrażać. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy...
Od autorki: Wybaczcie błędy i wybaczcie, że taki jakiś nijaki ten rozdział, ale piszę go w środku tygodnia i to o jedenastej w nocy, więc sami rozumiecie. Dzięki, buźka! xx
PROŚBA: Larry Shippers, jeżeli możecie to lajknijcie lub poleccie fanpage o Stylinsonie: www.facebook.com/LarryOurLittleSecret . Będę ogromnie wdzięczna, dzięki!