Ostrzeżenie:
Uprzedzam, że rozdział zawiera fragment sceny +18, więc jeśli nie masz ochoty na
tego typu treści grzecznie opuść miejsce mojej zacnej wyobraźni.xx
Prawda.
Z pozoru najłatwiejsze słowo świata.
Kim jest człowiek, którego marzenia nie mają szans na spełnienie się?
Każdy zasługuje na druga szansę, prawda?
Louis od zawsze wierzył, że uda mu się wesprzeć rodzinę. Zawsze wierzył, że tylko on może tego dokonać. Zawsze wierzył, że bez względu na swoją sytuację zdobędzie to, czego potrzebuje. Niestety z czasem wszystko zaczęło się komplikować. Nie sądził, że podczas rejsu, który w kwestii finansowej miał być odbiciem się od dna zakocha się do tego stopnia, by chcieć to wszystko rzucić.
Na prawdę chciał.
Momentami nie myślał o niczym innym jak pójść do James'a i zrezygnować z dalszej umowy. Otwierał plastikową teczkę, brał w dłonie kilka dokumentów i zamykał za sobą drzwi od kajuty. Wychodził na korytarz i dopiero wtedy do jego głowy docierało otrzeźwienie. Przecież nie mógł. Ze względu na siebie, Styles'a, a przede wszystkim na rodzinę.
Bez znaczenia jak wiele czuł do Harry'ego, bez znaczenia ile nadziei pokładał w tej znajomości musiał zrezygnować z marzeń.
W dodatku wiadomość, którą otrzymał kilka chwil temu wzmogła rytm jego serca. Wszystko szło nie tak. Zarówno na statku, jak i poza nim. Najgorsze dla Louisa było to, że nie miał wpływu na żadno z owych wydarzeń.
Harry.
Harry od początku zaufał swojej intuicji i mimo, że zaplanował rejs pod nazwą 'zabawa bez zobowiązań' to jego serce ewidentnie się z tego wyswobodziło oznajmiając mu jak bardzo jest głupi i jak bardzo jest zakochany.
ZAKOCHANIE.
Te dziesięć liter, te magiczne słowo wtargnęło do głowy loczka, chwilę po tym jak Lou wybiegł po odczytaniu wiadomości sms. Styles mógł się teraz jedynie zastanawiać z jakiego powodu opuścił on jego pokój. Czy telefon był tylko pretekstem do ucieczki, czy może na prawdę dostał niezbyt miłą informację i chciał w samotności się z nią pogodzić? Nie wiedział, a bardzo chciał to zmienić. Bardziej niż mogło mu się wydawać. Nadal czuł na swoich ustach oddech Louisa, czuł jego ciepłe dłonie na swojej szyi..
Na prawdę nie chciał tego tracić.
Zdecydował się odszukać Louisa, który prawdopodobnie potrzebował w tym momencie kogoś, kto spędzi z nim trochę czasu. Nieco się wahał przed zapukaniem do drzwi nr 69. Co jeśli szatyn każde mu odejść i nie wtrącać się w jego życie? Harry'ego bolały słowa typu: JEGO, MOJE. Chciał zmian, chciał używać zwrotu: 'NASZE, nasze życie'. Chciał..
Lekkie stukanie zaniepokoiło zamkniętego w swoim pokoju Louisa. Przetarł oczy i po chwili ujrzał zatroskane oblicze Harry'ego.
- Lou? Płaczesz? - szepnął Hazz, nadal nie przekraczając progu. - Czy to przeze mnie..? Ja, Lou.. - zaczął cicho, jakby z obawy przed złością swojego przyjaciela.
Przyjaciela. Tak. Mimo, że znali się krótko, to czuł się w jego towarzystwie bardzo swobodnie.
- Nie Harry, to nie tak. - odparł ledwo słyszalnie Lou i usiadł na łóżku. - Wejdź, nie stój tam, proszę.
Chłopak wdreptał do kajuty i zatrzasnął mocno drzwi, a następnie przekręcił kluczyk. Tak na wszelki wypadek. Usiadł obok Louisa i objął go reką tak, że ciało starszego natychmiast przeszły dreszcze.
- Loueh, co się dzieje? - spytał z zadziwiającą odwagą, jednak miał świadomość, że może nie uzyskać szczerej odpowiedzi.
- Nic Harry, a przynajmniej nic, co byłoby godne zawracania Ci głowy - odparł Tommo przecierając po raz kolejny mokre oczy.
Loczek nie wiedział, co powiedzieć. Chciał zaprzeczyć, ale wtedy z pewnością pod naciskiem Louisa ujawnił by swoje uczucia. A tego nie mógł zrobić, więc milczał. Ale milczenie nie było niczym dobrym. Przekreślało ono każdą szansę na szczęśliwe życie.
- Tomlinson, weź się w garść i wyjaśnij mi, co jest grane - powiedział stanowczo próbując wyciągnąć od chłopaka choć odrobinę informacji. Jedyne, co otrzymał to ogromny szloch i przywierającą do jego klatki piersiowej głowę Louisa.
Po pięciu minutach koszulka Hazzy była cała mokra, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Miał przy sobie Lou, a to było w tym momencie najważniejsze.
- Louis, chcę Ci pomóc. - głos Stylesa brzmiał bardzo dorośle.
- Harry, mi już nie można pomóc. - oznajmił cicho zaciskając kurczowo dłonie na jego niebieskiej bluzce. - No bo spójrz.. - syknął odrywając się od rozgrzanego ciała Harry'ego. - Kim ja jestem? Nic nie wartym chłopakiem, który oddaje się za kasę. Och Harry, nie patrz tak na mnie. Wiem, co myślisz. To obrzydliwe.
- Loueh, mylisz się. Jesteś cudowny, wcale Cię nie oceniam, ale przecież możesz z tym skończyć w każdej chwili..
- Myslisz, że nie próbowałem? Myślisz, że to moja ukochana praca? Pieprzyć się za kasę? - głos Tommo brzmiał histerycznie, chłopak zaczął zanosić się płytkim śmiechem. - Myślisz, że robię to dla przyjemności? Gówno wiesz dzieciaku!
W pokoju zaczęło robić się dziwnie nieprzyjemnie. Napięta atmosfera wzrastała z każdą sekundą.
- Uspokój się.. ja chcę dla Ciebie do.. - próbował tłumaczyć Hazz, ale jego przyjaciel wpadł w taką furię, że nic chyba nie było w stanie go powstrzymać przed zrzuceniem flakonu i kilku filiżanek z blatu małego stoliczka.
- P-przepraszam Hareeh.. ja nie wiem.. - szepnął Lou pochylając się nad rozbitą porcelaną. Po jego policzkach spływały łzy. Kaleczył drobne palce zbierając pojedyncze kawałki zastawy.
- Loueh, zostaw to, ja pozbieram.. - mruknął Harry podnosząc go z podłogi i kładąc na łóżku. Chwilę później odnalazł miotłę i zgarnął wszystko na małą zieloną szufelkę.
W pomieszczeniu można było usłyszeć stłumiony płacz Tomlinsona i ciche kroki Stylesa. Ponadto cisza, którą każdy z nich chciał przerwać, ale obaj czuli męczącą blokadę.. blokadę przed wypowiedzeniem tak ważnych słów.
- Lottie.. ona.. - zaczął Tommo, ale widząc zdezorientowane spojrzenie Harry'ego. - Lottie to moja siostra.. ona znów bierze.. rozumiesz ? Znów się tym faszeruje.. ja nie potrafię już jej pomóc.. ja.. jestem beznadziejny - ciągnął dalej, a oczy Hazzy przybrały niepokojąco dziwną barwę.
- Lou.. chcesz o tym porozmawiać? - szepnął Loczek muskając ustami jego czoło.
- Nie całuj mnie! - krzyknął Louis, a Styles natychmiast odskoczył nie spodziewając się takiej reakcji. - Nie mogę.. nie mogę tak! Odejdź.. idź sobie. - dodał po chwili.
Harry nie chciał odchodzić. Nie mógł go zostawić. Ponownie nachylił się nad nim głaskając jego plecy.
- po prostu sobie idź Harry, chcę być sam.. proszę. - ostatnie słowa Lou, które Harry zapamiętał opuszczając jego kajutę. Czuł ogromny ból, który zżerał go od środka. Czuł, że powinien wyjaśnić wszystko, ale rozmowa z oszołomionym chłopakiem nie była niczym dobrym.
Przynajmniej nie teraz.
Kolejne dni nie były wspaniałe.
Cóż.
Nie był nawet dobre.
Nie spotkali się. Nie wyjaśnili tego, co leżało im na sercach. Nie zamienili ani jednego słowa. Minęli się może tylko kilka razy na korytarzu posyłając sobie czułe, pełne cierpienia spojrzenia.
Bez wątpienia tęsknili za sobą. Bez wątpienia ich druga natura chciała czegoś więcej. Niekoniecznie musiał być to seks. Chociaż przez te kilkadziesiąt godzin Harry stał się tak mocno sfrustrowany seksualnie, że gdyby wskoczył na przypadkową osobę z zamiarem pieprzenia się było by to całkowicie normalne.
Louis całe dnie spędzał na pracy. Z jednego pokoju do drugiego..
Harry całe dnie spędzał na myśleniu o Lou, o tym, co robi, gdzie jest, z kim się kocha..
Było mu przykro.
Przypomniał sobie coś, co mogło mieć tu duże znaczenie.
Postanowił wykorzystać swoje spotkanie. Odszukał numer telefonu do szefa Louisa i po nawiązaniu rozmowy poprosił o wieczór z najlepszą męską dziwką z całej agencji. Wcale się nie zdziwił, gdy mężczyzna oznajmił mu, że o godzinie 9 w jego kajucie pojawi się nikt inny jak pan Tomlinson. Hazz poprosił o inne miejsce, bowiem Loueh znał numer jego sypialni i cały plan mógłby wtedy nie wypalić. W takim wypadku byłoby źle. Źle? Tragicznie.
- A więc o 9 w pokoju 123 ? Dziękuje świetnie.- mruknął Loczek zakańczając połączenie.
Radość była przeogromna.
Harry postanowił ściągnąć go, nie tyle by się z nim pieprzyć.
Chciał porozmawiać i wyjaśnić wszystkie nieporozumienia.
Louisa nie zdziwił fakt, że znów ma zajęty wieczór. Pozwalało mu to przynajmniej nie myśleć o Harrym. Jednak kochając się z innymi facetami często porównywał ich seks. Z przypadkowym mężczyzną to była tylko praca, z Harrym czuł coś więcej. Coś, czego nie potrafił opisać.
Dzisiejszy wieczorny klient zażyczył sobie spotkanie w neutralnym miejscu, co nieco zaskoczyło Louisa, aczkolwiek nie wywołało żadnych niepotrzebnych podejrzeń.
Zjawił się dziesięć minut przed czasem w wyznaczonym miejscu. Zastanawiał się, czy ten ktoś już tam jest. Nie miał ochoty dzisiaj na długi seks, w ogóle nie miał na niego ochoty, ale praca to praca. Zwłaszcza taka, która miała pomóc mu wyjść z dołka.
Zapukał delikatnie w drzwi i już po chwili do jego uszu dobiegł stłumiony, męski głos. Dałby sobie rękę uciąć, że już gdzieś go słyszał. Nie drążąc tematu nacisnął klamkę..
W pokoju panował półmrok, wokół zapalone były małe świeczki, co znacznie podkręcało atmosferę. Klient Louisa leżał na brzuchu w samych bokserkach. Na widok tak zgrabnej pupy chłopak wyszczerzył się w uśmiechu. Nie mógł ujrzeć nic więcej prócz lokowatych kosmyków, które subtelnie opadły na białą poduszkę. Wzdrygnął się, gdy w jego głowie pojawiła się myśl odnośnie..
-Harry ? - jego głos brzmiał tak zabawnie, że leżący na miękkiej pościeli chłopak zachichotał. - Co Cię tak bawi?
- Mówiłem, że jesteś wspaniały. Bez patrzenia na twarz potrafisz rozpoznać człowieka. - odparł i odwrócił się przodem do Louisa, którego ciało zastygło w zdenerwowaniu.
To był Harry.
- Hazz? Co Ty? Co Ty tu..? Jak to? - mruknął wkurzony, czując, że krew w jego żyłach zaczęła szybciej krążyć.
- Normalnie - skwitował chłodno Styles. - Przecież też jestem człowiekiem.
- Dobrze wiesz, ze nie o to mi chodzi. Dlaczego Harry? - jęknął, podczas gdy Loczek wstał i podał mu lampkę czerwonego wina.
- Dlaczego? Zaraz się przekonasz, a teraz napij się, bo jesteś za bardzo spięty. - odpowiedź nie była satysfakcjonująca, ale Louis wziął kieliszek i natychmiast słodki napój rozlał się po jego wnętrzu. Był zdruzgotany obecnością Harry'ego w tym pokoju i przez moment zastanawiał się czy czasem nie pomylił numerów, ale.. wszystko składało się w całość.
- Loueh, chcę znać prawdę.. - szepnął Curly zbliżając się na niebezpieczną odległość. To zawsze kończyło się spędzeniem reszty czasu w łóżku.
- Prawdę? To wszystko to prawda - odparł z ironią w głosie szatyn odpychając od siebie młodszego chłopaka.
- Dlaczego to robisz kurwa? Dlaczego nie pozwalasz ludziom na dotarcie do Ciebie? - słowa Hareeha były niekontrolowane. Po chwili ugryzł się w język, ale było już za późno. - Przepraszam, po prostu nie rozumiem Lou.
- Muszę iść. - oznajmił spokojnie chłopak, próbując nie dać się wyprowadzić z równowagi.
- Nigdzie nie idziesz - Harry zabrzmiał ostro i stanowczo. - Jestem twoim klientem, musisz wykonać pracę.
Louisowi skręcił się żołądek.
Teoretycznie ten dzieciak miał rację. Nie mógł przecież zignorować zlecenia, które dostał od szefa.
Kurwa.
- Chyba, że chcesz, abym zadzwonił do Jamesa.. - na twarzy Hazzy pojawił się tryumfujący uśmiech.
- To szantaż. - jęknął Loueh, a po chwili kieliszek, który trzymał w dłoni rozprysnął się na miliony drobnych kawałeczków, bowiem upuścił go w momencie, gdy usta Harry'ego przywarły do jego warg.
Były takie ciepłe..
Były takie mięciutkie..
Były takie spragnione..
W tej sekundzie wszelkie blokady, które posiadał Louis popuściły..
Harry był tylko jego.
~perspektywa: BooBear~
Dłonie Harry'ego oplotły moją szyję tylko po to, by później zjechać niżej i zabrać się za rozpinanie koszuli i rozwiązywanie pstrokatego krawatu. Jak nigdy założyłem krawat, bo szef mówił, że to na prawdę wyjątkowy klient. Nie mylił się. Hazz jest bez wątpienia najlepszy. Jego ciepłe wargi zjechały na moją szyję. Przez chwilę czułem się dziwnie, bowiem ostatnimi czasu podjąłem decyzję o usunięciu go z mojego życia, a tymczasem staliśmy w jednej z sypialni i mieliśmy dokonać tego, co było zakazane. Jestem zbyt słaby, a on zbyt mocno mnie od siebie uzależnił. Nie potrafię mu odmawiać. Wystarczy spojrzeć w te seledynowe tęczówki, a mięknie serce. Czyżbym na prawdę się w nim zakochał? Nie, to nie możliwe.. nie mogę, przecież on.. nie mogę i tyle. Dłużej nie męczyłem tego tematu, bo mój kociak zsuwał ze mnie właśnie spodnie.
- Harry.. - jęknąłem odrywając się od kolejnego pocałunku. - mam jeden warunek..
- Jaaki? - jego głos brzmiał strasznie podniecająco.
- Nie będziesz moim klientem, nie zapłacisz za to. - odparłem poważnie wyczekując z niecierpliwością odpowiedzi.
- Ale Lou.. przecież Ty.. - zaczął, lecz tym razem to moje usta zablokowały mu mowę.
Stałem już prawie nagi, podczas gdy on składał na moim ciele drobne, pełne czułości muśnięcia. Jego dłonie gładziły mój tors, a z oczu biło niesamowite pożądanie. Idealnie, prawda? Oplotłem rękoma jego szyję i przygryzłem dolną wargę.
- Coś nie tak? - spytał Hazz, a ja milczałem wpatrując się w jego dołeczki.
- wręcz przeciwnie - oświadczyłem pocierając kciukiem jego policzek. - jesteś kochany, przepraszam za wszystko.
- shhh Loueh, nie teraz.. jesteś zbyt.. twardy - oznajmił Loczek, a dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że jego dłoń w szalenie gorący sposób oplata mojego członka. - na prawię to..
Chwilę później byłem w jego ustach, w jego zajebiście cudownych i szalenie pięknych ustach. Rytmiczne ruchy Hazzy dopełnione przez moje pojękiwania doprowadziły mnie do samej granicy.. Ten chłopak prędko się uczył, co bardzo mi schlebiało. Nasze relacje były dziwne, ale w tym momencie pieprzyłem to. Po prostu miałem na niego ogromną ochotę.
- Harry.. już.. już przestań, bo.. - nie dokończyłem, bo ciepła ciecz rozlała się w jego buzi. - przepraszam - udałem skruszonego, na co on uśmiechnął się czule.
- to nic Lou, świetnie smakujesz, połknąłem wszystko - odpowiedział po namyśle.
- zuch chłopak - jęknąłem z powodu mieszaniny dumy i podniecenia, które mną targały.
Harry nie czekał długo, zsunął swoje bokserki i rzucił je w kąt, przywarłem do jego ciała i zmierzwiłem urocze loczki. On chciał więcej, a ja wcale się nie broniłem. Miał tak piękne usteczka, opuchnięte, sine, ale piękne.
- Lou, tęskniłem za Tobą.. tak bardzo, bardzo. - głos mojego kociaka rozszedł się po całym pokoju. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo pchnął mnie na stojący niedaleko fotel.
- Co Ty robisz? - krzyknąłem, na co Hazz nieco się przestraszył.
- Chciałbym.. uhg.. - zaczął tłumaczyć, ale jego twarz oblały dwa dorodne rumieńce.
- Ej, zawstydziłeś się? - szepnąłem z uśmiechem i chwytając jego twarz w dłonie złożyłem na ustach prawdziwie zachłanny pocałunek. - przecież wiesz, że chce się z Tobą kochać..
- Lubię Cię takiego delikatnego.. - odpowiedział, po czym odwzajemnił pocałunek.
Odwrócił mnie tyłem do siebie, oparłem dłonie o fotel. Wiedziałem, że jest rozpalony do granic możliwości. Nagle poczułem jak pieści moje wejście, dotyka delikatnie palcami i całuje pośladki. Tak bardzo go chciałem w sobie. Ku mojemu zdziwieniu włożył coś we mnie. Coś, co po chwili rozrywało moje wnętrze dodatkowo wibrując, co kilka sekund.
- Hazz, co to jest ? - zdołałem jęknąć, czując wzrastające podniecenie.
__
Od autorki: Przepraszam Was, że tak długo, ale zwyczajnie nie mogłam nic napisać. Aktualnie jestem chora, więc musicie mi wybaczyć ten beznadziejny rozdział. Minęłam się prawie z usunięciem tego bloga.. sama nie wiem dlaczego napisałam tu rozdział. Dzięki za wszystko, buźka!
o gad! czy Harry użył wibratora? WoW... Pozytywne wow bo nigdy przenigdy w żadnym opowiadaniu nie czytałam by geje używali zabawek takich jak wibrator, ale to fajnie że go tu użyłaś :D
OdpowiedzUsuńnigdy nie usuwaj ! ;c
OdpowiedzUsuńwspaniały roozdział!! ^^
i w ogóle jesteś wspaniała :D
czekam na kolejny rozdział :**
buźki xx :**
Jebło cię, że chcesz usuwać?! Serio?! Przecież to czysta zajebistość!.
OdpowiedzUsuńZdrowiej kochana <3.
Czekam na nexta :*
Haha, jesteś śmieszna. "Beznadziejny rozdział". Pfff kpisz sobie ze mnie :D Ty NIGDY nie piszesz beznadziejnych [nawet fajnych] rozdziałów tylko wspaniałe, cudowniusie ! No. Ten też taki był. OMG 7 linijka od końca...Awwwwwwwwwwww zgon *___* Nie możesz usuwać tego bloga ! Zabraniam Ci cokolwiek usuwać, zrozumiano ? Musisz mnie uszczęśliwiać ! A 1/5 mojego szczęścia są Twoje blogi :')
OdpowiedzUsuńKocham Cię <69
*du du du dummm* Nats jest zajebista na na na na na! Nats jest zajebista na na na na na! Jezzu! Wielbię Cię! Matko jak sobie to wszystko wyobrażam to mam ciary! Harry, ty napalona bestio! Nigdy nie usuwaj bloga (innych zresztą też), nigdy! Wiesz jak czytanie tego poprawia mi humor? Aż mam banana na ryju :) Nie ma powodu do smutku, zwłaszcza, że teraz mamy tak w chuj duuuuużoo Larry moments! To jak na gali VMA Harry tak łapczywie przytulił Lou... aż mi się płakać zachciało. Rany... on tak bardzo go potrzebuje. Wiesz dobrze o tym, że każdy Twój rozdział, każde zdanie, każde słowo jest genialne, niesamowite i niepowtarzalne! Nawet nie myśl o tym żeby kiedykolwiek usunąć blogi. W przeciwnym razie takie tam setki Twoich czytelników będzie Cię torturować żebyś pisała więcej, więcej i więcej. - Aubree ;)
OdpowiedzUsuńEjj ale nie usuniesz bloga:3
OdpowiedzUsuńWszystkie rozdziały krórę piszesz są świetne bez względu na to czy jesteś chora czy nie:D
Ojejejejuuu czekam na więcej
Jajebe. HAHAHAHAHAHAHA xd Jestem zajebiście niedojrzała, więc to oczywiste, ze chichrałam się przez cały rozdział xd No, ale dobra, ten fakt możemy chyba pominąć, prawda ?
OdpowiedzUsuńHarry w tym rozdziale jest taki słodki, czuły, opiekuńczy, troskliwy, romantyczny i uczuciowy, że po prostu fangirluję na całego. Tak się martwił co z Louis'em... On go naprawdę kocha. Taka miłość zdarza się kurwa raz na sto milionów. O rajciu, to jest po prostu piękne.
A ta końcówka... Uhm, niegrzeczny chłopczyk xD
Czekam na następny, @LikeLaughNiall xx
Nawet się nie waż usuwać tego bloga. On jest zajebisty i Ty jesteś zajebista, więc pisz dalej. Masz dla kogo pisać ;3
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to jest równie niesamowity jak wszystkie inne. Ta miłość pomiędzy Harrym i Lou jest wyjątkowa. To opowiadanie jest wyjątkowe. No po prostu świetne ;3
NAAAAAATS! Wiesz, że Cię kochamy? J
OdpowiedzUsuńak przeczytałam na tt, że chcesz usunąć blogi to się załamałam normalnie. Ręce mi opadły i nie wiedziałam co napisać, co o tym wszystkim myśleć. Nie poddawaj się! Nie zważaj na hejty, bo one tylko Cię dołują, a my tego nie chcemy. Chcemy, żeby nasza kochana Nats była zawsze uśmiechnięta i radosna. Wiem, że trudno tak jest, ale pomyśl o Larry'm to od razu zrobi Ci się lepiej. Pomyśl o nas. Kochamy Cię taką i wspieramy w trudnych chwilach. Jesteśmy z Tobą i pamiętaj o tym ♥
A tak w ogóle to przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale miałam tyle do zrobienia, że ledwo ze wszystkim się wyrabiam. Postaram się regularnie komentować tu i na innych Twoich blogach ;)
Wracaj szybko do zdrowia i nie waż się znowu myśleć o usunięciu bloga!
*BRAVERY*
LOOOOVE YOU
Alex ♥
Noo weź ani mi się waż tego usuwac ! Tak to jest groźba!!!
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział zacznij doceniac siebie ^ ^
Okej czekam na nn xd Pozdrowienia
O MATKO! NAWET NIE MYŚL O USUNIĘCIU TEGO BLOGA! BOŻE, PROSZĘ! Rozdział jest genialny. Jak każdy zresztą. Zakochałam się w ich historii i nie wiem co bym zrobiła gdybyś usunęła bloga!
OdpowiedzUsuńBOSKO. Kurde. Nie. Nie usuwasz. Uwielbiam. Proszę. Nie możesz mi i innym dziewczynom tego robić. Prosze
OdpowiedzUsuńnawet nie myśl żeby to usuwać *_____* ahh i ten Wibrator hahaha boże <33333333 naprawdę zajebiste ;3 czekam na następny <33333333333333
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że ich nie rozdzieliłaś na długo i znów są razem, przecież oni są dla siebie stworzeni <3
OdpowiedzUsuńHazza nieźle wykombinował, umawiając się z nim jako klient. Ale miał racje, gdyby nie, Lou pewnie by nie przyszedł, a tak to się pewnie pogodzą ;>
A końcówkę to normalnie kocham! haha
Pisz kolejną część tego, mam nadzieję, że dokończysz TEN rozdział! ;>
shouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com
Nie usuwaj bo cię zabije:) zajebisty Larry kocham<3<3<3
OdpowiedzUsuńheheheheheh xDDDD
OdpowiedzUsuńCo ty nie możesz usunąć tego bloga (innych też)bo się popłacze , to jest najlepszy blog o Larrym jaki kiedykolwiek czytałam , jest po prostu cudny :) Harry jest taki troskliwy i romantyczny w stosunku do Lou. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥♥♥
OdpowiedzUsuńKocham Larre'go i nie wyobrażam sobie żebyś mogła usunąć ten blog ;) czekam na next ♥
OdpowiedzUsuńNAAAAAATS! Wiesz, że Cię kochamy !!!! Nie możesz usunąć tego bloga bo się załamie . Kocham twoje opowiadania :) A jeśli chodzi o rozdział to jest boski , czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny i już nie mogę się doczekać kiedy dodasz następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest zarąbiste i czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńSkąd Ci przyszedł do głowy pomysł o usunięciu tego bloga?! ;o
OdpowiedzUsuńnie możesz tego zrobić! Kocham Larrego w Twoim wydaniu. Oni są tacy cudowni :D Niech Lou wyjebie się na tego, jak on tam miał, James? nvm, tego szefa. I niech Harry mu da pieniądze dla rodziny, ma przecież ich pod dostatkiem, a pomoże Louisowi i będzie wszystko cacy ^^
dawaj już następny! :*